Stanisław Piotrowicz oskarżał w stanie wojennym za działalność opozycyjną. A teraz demoluje TK
Żeby przebić ten „sukces”, Jarosław Kaczyński musiałby chyba wyznaczyć na szefa policji byłego zomowca, który pałował demonstrantów w latach 80. albo pacyfikował śląskie kopalnie w grudniu 1981 r.
Stanisław Piotrowicz, o którym dowiedzieliśmy się właśnie dzięki dziennikarzom TVN 24, że jednak oskarżał w stanie wojennym za działalność opozycyjną, jest koronnym dowodem na powtarzaną od lat tezę, że Jarosławowi Kaczyńskiemu wcale nie zależy na dekomunizacji i lustracji, ale na pełni władzy. I do realizacji tego celu użyje wszelkich, nawet niegodnych narzędzi. Takich jak Piotrowicz.
Co w stanie wojennym robił Stanisław Piotrowicz?
Człowiek, który w stanie wojennym, gdy szczuty dziś przez pisowską władzę Lech Wałęsa czy kneblowany przez innego funkcjonariusza PiS wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz siedzieli w celach internowania, podpisywał akt oskarżenia przeciwko opozycjoniście z Jasła – za to, że kolportował wydawnictwa drugiego obiegu. Piotrowicz temu zaprzecza i nawet z sejmowej trybuny grozi procesami za naruszenie dóbr osobistych. Bez mrugnięcia okiem twierdzi, że w PRL pomagał opozycjonistom, ryzykując więcej niż oni. Powtarza, choć do dziś nie objawił się nikt, kto by mógł jego słowa potwierdzić.
Z dokumentów przechowywanych w IPN w Rzeszowie wynika za to, że jeśli pomagał, to raczej generałowi Jaruzelskiemu w łamaniu społecznego oporu. We wrześniu 1982 roku Piotrowicz podpisał się pod aktem oskarżenia przeciwko opozycjoniście Antoniemu Pikulowi – na podstawie bezprawnego dekretu o stanie wojennym, za co groziło mu kilka lat więzienia. Piotrowicz był wówczas wiceszefem krośnieńskiej prokuratury, członkiem PZPR i jej egzekutywy. Musiał dobrze wywiązywać się z obowiązków, bo tylko tacy dostawali krzyże zasługi.
Dziś oklaskiwany przez samego prezesa PiS, krzyczy „precz z komuną” w stronę ław opozycji, w których zasiada m.in. legenda strajków sierpniowych 1980 roku Henryka Krzywonos. Rechocząc i podrygując z radości. W dniu, w którym inna legenda „Solidarności” Józef Pinior siedział w policyjnej celi oskarżany o korupcję. Cytując słynne słowa pana Zagłoby z Potopu, można by powiedzieć: „Diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni”.
Myślę, że Jarosław Kaczyński musi być bliski utraty przytomności z triumfalnej satysfakcji, gdy widzi, jakim narzędziem demoluje Trybunał Konstytucyjny i poniża tych, którzy nie mają tego kompleksu, że spali we własnych łóżkach 13 grudnia 1981 roku. Mam nadzieję, że historia także jemu zarechocze jeszcze do ucha.