Przepis na dyktatora
Przepis na dyktatora, czyli jak się rodzą współczesne satrapie
Jacek Żakowski: – Dzień dobry, czy pan Mikal Hem?
Mikal Hem: – Słucham.
Nazywam się Jacek Żakowski. Dzwonię z Polski. Chciałbym zostać dyktatorem.
Nie pan jeden.
W tym rzecz. Mamy już kilku chętnych. Szukam eksperta, dzięki któremu wygram wyścig.
Proszę przeczytać książkę.
Kilka przeczytałem. I nic. A pan napisał „podręcznik dla nowicjuszy”. Chcę z pańskiej wiedzy skorzystać, nim ukaże się w Polsce i przeczytają ją moi konkurenci. Pomoże mi pan?
Pomogę panu zostać dyktatorem, jeśli pan mi pomoże wypromować książkę.
Jak tylko zdobędę władzę, każę usunąć ze szkół La Fontaine’a, a na jego miejsce wstawię pańską książkę. Ale może inną.
To by była korupcja.
Już wiem, że jako przyszły dyktator muszę korumpować innych.
Ja, jako dziennikarz, nie muszę się korumpować.
Do tego wrócimy. Od czego mam zacząć, żeby zdobyć w Polsce władzę dyktatorską?
W takim kraju jak Polska najpierw musi pan wygrać wybory, a potem zmieniać system. Tak jak Władimir Putin stopniowo przejmować kontrolę nad mediami, sądami, oświatą i gospodarką.
Nad gospodarką też?
Oczywiście. Jeśli chce się pan utrzymać jako dyktator, musi pan zdobyć kontrolę nad zasadniczą częścią gospodarki. Część trzeba znacjonalizować, a resztę uzależnić i nastraszyć na tyle, żeby prywatny biznes nie spiskował z ludźmi, którzy mogliby pana obalić.
Masa pracy.
Zwłaszcza że musi pan zadbać o pozory legalności, przynajmniej dopóki nie będzie pan miał pełni władzy.
Prościej się nie da? Partyzantka miejska albo zamach stanu?
W Europie to już tak nie działa.