Faktycznie, trudno nie zauważyć, że aż trzy granty trafiły do badaczy filozofii katolickiej (jakby tylko taka u nas była), a w dwóch biorą udział naukowcy związani z PiS – prof. Jan Szlachta zajmie się badaniem totalitaryzmu, prof. Jan Żaryn opracowuje zapiski kardynała Stefana Wyszyńskiego. Co ciekawe, z zawartej w lipcu 2015 r. między kilkoma instytucjami umowy wynika, że opracowanie i wydanie tych ostatnich wzięła na siebie Archidiecezja Warszawska wraz z IPN, choć warunkiem realizacji tych zobowiązań miało być „zapewnienie odpowiednich środków w przyszłorocznej ustawie budżetowej”. Czyżby to się nie udało, że teraz UKSW sięga po środki w ramach konkursu MNiSW?
Konkurs powstał na prośbę środowisk (głównie teologów i filozofów), które czuły się pomijane przez ministerialną radę Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki (NPRH) oraz jako miejsce przyznające środki na prace edytorskie. Nie wiadomo, ile i jakie projekty zgłoszono, bo to informacja tajna, ale prawa strona niedawno jeszcze oburzona, że państwo finansuje badania nad płcią czy genderem, teraz śmiało dotuje z naszych pieniędzy głównie studia poważne i świętobliwe, jakby Kościół nie miał środków na badanie swojej spuścizny.
Prof. Grażyna Borkowska, w latach 2010–14 szefowa rady NPRH, przyznaje, że początkowo cieszyła się z pieniędzy na niedofinansowaną humanistykę, dziś, z perspektywy czasu, uważa, że ministerialne konkursy w ogóle nie powinny być rozpisywane. – Po pierwsze, nie ma tam struktur umożliwiających zachowanie procedur oczekiwanych przez środowisko; po drugie, zawsze będą podejrzenia o stronniczość, upolitycznienie i bark transparentności. Minister ma prawo rozdawać pieniądze, ale lepsze byłyby uznaniowe nagrody niż konkursy.
6 października ogłoszono jednak kolejny konkurs: „Epoka jagiellońska i jej dziedzictwo”, na który przeznaczono kwotę 7 mln zł. Projekty należy zgłaszać do stycznia, bo potem zacznie działać komisja. Czy i tym razem pojawią się zarzuty o nieprzejrzystość, kumoterstwo i polityczne ustawki?