Przed wrześniem musimy pozbyć się złogów, tych, którzy zamiast pomagać, tylko nam szkodzą – tłumaczył na gorąco jeden z ważnych polityków Platformy. Było środowe popołudnie, w Sejmie trwało ostatnie posiedzenie przed parlamentarną przerwą, a nieopodal w budynku Czytelnika, gdzie mieści się siedziba PO, właśnie skończył się zarząd krajowy, na którym zdecydowano o wyrzuceniu z partii trzech posłów oraz jednego radnego z lubuskiego sejmiku (na wniosek szefa tamtejszych struktur). Zasiadający w zarządzie polityk, mówiąc o „złogach”, miał na myśli Michała Kamińskiego, Jacka Protasiewicza, Stanisława Huskowskiego i Tomasza Możejkę. Nie wykluczył przy tym, że relegowanych może przybyć (na cenzurowanym są m.in. Stefan Niesiołowski i Bożenna Bukiewicz). – Koniec z pobłażliwością, przymykaniem oczu na intrygowanie, kwestionowanie decyzji i polityki obecnych władz. Nie podoba się, droga wolna! – tłumaczył. Platforma musi zewrzeć szyki i „być jak jedna pięść” – jak to określa nasz rozmówca. Na defetyzm nie ma miejsca. Raz, że PiS ani na chwilę nie zwalnia tempa w przykrajaniu demokracji do swoich wyobrażeń, dwa – po stronie opozycji dominuje raczej nastrój konkurencji niż konsolidacji.
Na szersze i mniej doraźne porozumienie opozycyjnego bloku na razie się nie zanosi. KOD zaczyna być postrzegany jako inicjatywa „jednej sprawy”, a zainteresowanie obroną Trybunału Konstytucyjnego wyraźnie słabnie – podobnie jak zaufanie do samej instytucji (według lipcowego badania CBOS działalność TK negatywnie ocenia 39 proc. Polaków, pozytywnie – 27 proc.).