Nabiedzić się trzeba było już, aby elegancko uzasadnić, dlaczego na ogłoszenie planu zmian w edukacji wybrano akurat Toruń. Prezydent Michał Zaleski, otwierając spotkanie z minister Anną Zalewską w Centrum Kulturalno-Kongresowym Jordanki, przywołał naukowe tradycje miasta, podkreślał znaczenie działającego tu od lat prestiżowego Gimnazjum Akademickiego. Chwilę później zapowiedź minister edukacji, że gimnazja wchodzą w fazę wygaszania, zabrzmiała jak dotkliwy zgrzyt.
O tym, że właśnie w Toruniu ogłosi nowe pomysły na edukację, Anna Zalewska mówiła już w styczniu. Zapowiadała symboliczną odpowiedź na zainicjowaną przez nauczycieli jednej z tamtejszych szkół akcję „Ratujmy gimnazja”. Pod listem przeciwko ich likwidacji i przeciwko przywróceniu 8-letniej szkoły „powszechnej”, a potem 4-letniego liceum lub 5-letniego technikum, podpisało się ponad 200 tys. osób.
Wszystko razem – miejsce ujawnienia planów, czas tuż po zakończeniu roku szkolnego i sposób, niedający szansy uzyskania odpowiedzi na liczne pytania – wygląda jak arogancki gest wobec nauczycieli, samorządowców, rodziców i samych uczniów. Wykonany tym perfidniej, że przy akompaniamencie pełnych troski słów i odwołań do woli zainteresowanych grup.
Tymczasem ustalenie prostej, zdawałoby się, technicznej kwestii, kto konkretnie przedstawione 27 czerwca plany zainspirował, napotyka trudności. Szefowa MEN zatytułowała wystąpienie „Podsumowanie ogólnopolskiej debaty o edukacji. Uczeń. Rodzic. Nauczyciel – Dobra Zmiana”. Przedstawiła też efektowne statystyki dotyczące liczby owych debat (50 w gmachu MEN, 17 wojewódzkich i jeszcze ponad 200 w całym kraju), a także zaangażowanych w nie Ekspertów Dobrych Zmian (ok.