W końcu politycy PiS lojalnie uprzedzali, że zdrajcy Polski będą wisieć (ewentualnie zostaną ogoleni na łyso). Zdaniem pełnomocnika red. Zimocha zawieszenie to „kara za poglądy i ocenę rzeczywistości” wyrażoną w wywiadzie prasowym. I w opinii niektórych – kara słuszna, bo umówmy się, że komentator sportowy jest od komentowania sportu, a nie od tego, żeby miał jakieś poglądy czy ocenę rzeczywistości i się tą oceną popisywał.
Pracodawca Zimocha wyraźnie stwierdził, że zawiesił go, kierując się „interesem pracodawcy”, z czym trudno się nie zgodzić. Bo jaki interes ma pracodawca w dopuszczaniu Zimocha do komentowania imprez sportowych, skoro „narusza on zasady etyki zawodowej”, krytykując sytuację w mediach narodowych i występując publicznie w obronie prezesa Trybunału Konstytucyjnego, co – jak wiadomo – rodzi uzasadnione podejrzenie, że Zimoch jest „komunistą i złodziejem”.
Można oczywiście zrozumieć, że red. Zimoch nie potrafi się powstrzymać od posiadania własnej oceny rzeczywistości i jej publicznego wygłaszania. Ale jego pracodawcom trudno zrozumieć, dlaczego musi to koniecznie być ocena nieuzasadniona, dyktowana przez niechętne Polsce ośrodki. Dlaczego nie może to być ocena właściwa, której – jestem tego pewien – nikt nie zabraniałby Zimochowi mieć. Przykład innych dziennikarzy mediów narodowych (w tym także komentatorów sportowych) pokazuje, że jak się chce mieć właściwą ocenę sytuacji, to można.
Dlaczego Zimoch nie może mieć takiej oceny jak, dajmy na to, redaktorzy Ziemiec czy Babiarz, którzy z tego powodu są dziś w TVP bardzo cenieni? A przecież jestem pewien, że tych redaktorów nikt do posiadania słusznej oceny rzeczywistości nie zmuszał, że decyzję w tej sprawie podjęli dobrowolnie.