– Wczoraj poznaliśmy „prawdę” o rządach koalicji PO-PSL. Jakie wrażenie ona na państwu zrobiła? – pytała swoich gości Janina Paradowska, prowadząca poranną audycję, odnosząc się do prezentacji przez PiS oceny rządów poprzedniej ekipy. PiS nazwał ją „audytem”.
– Gdyby to był prawdziwy audyt, który jest rzeczą normalną w każdej instytucji publicznej – a zajmuje się nią niezależne ciało, jakim jest Najwyższa Izba Kontroli – mielibyśmy o czym rozmawiać – zauważyła dr Materska-Sosnowska. Jej zdaniem należałoby o tym poważnie rozmawiać, ale tylko wówczas, gdyby to był faktyczny audyt, w formie papierowej, a nie pospiesznie przygotowane, emocjonalne wystąpienie, które „ma coś przykryć”.
Dr Materska-Sosnowska podkreślała, że w przygotowanej przez PiS ocenie rządów poprzedniej koalicji pojawiły się zarzuty, o których wcześniej informowały media, oraz „stek czysto emocjonalnych komentarzy” bez argumentów. – Kłamstw – wtrąciła Paradowska. – Jeśli minister infrastruktury po raz kolejny powtarza, że Polska najdrożej buduje autostrady, to po prostu kłamie.
– Czy mamy to traktować poważnie? Dla mnie było to propagandową hucpą z elementami kabaretowymi – mówiła publicystka POLITYKI. Janina Paradowska zwróciła uwagę na wystąpienie Stanisława Piotrowicza, przedstawiciela klubu PiS: – Przedstawiciel partii, która najbardziej psuje standardy, łamie konstytucję, uprawia nepotyzm, kolesiostwo na skalę, jakiej w Polsce jeszcze nie było, a sam jest prokuratorem peerelowskim, nagle zarzuca to wszystko Platformie, to myślę, że to lepsze niż kabaret.
Zdaniem Pawła Wrońskiego z „Gazety Wyborczej” częściowo należy to traktować poważnie: – Po tym spektaklu w Sejmie będziemy teraz badali hucpoodporność polskiego społeczeństwa i dziennikarzy – mówił Wroński. Zwrócił również uwagę na redefiniowanie słowa „audyt”: – Być może on wziął się od słowa „audio”, bo istnieje tylko w formie nagrania – ironizował Wroński. – Weryfikować możemy dokumenty, ale jak zweryfikować informację podaną przez ministra Macierewicza, że polski minister obrony zakazał ćwiczeń NATO ze względu na to, że mogłyby one uruchomić artykuł V, który jest podstawą Traktatu Waszyngtońskiego? Brzmi to szokująco i absurdalnie. Podobnie jak informacja, że minister wydał decyzję, że obserwujemy statki powietrzne od wysokości 3 tys. metrów. Musielibyśmy dostać rozkaz, dokument z podpisem ministra, który jest tajny sam w sobie.
Wroński zwracał również uwagę na wystąpienie ministra Witolda Waszczykowskiego, który odnosząc się do polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, podkreślał, że jednym z jej celów była większa integracja z UE, co rzekomo zmniejsza bezpieczeństwo i wywołuje. – To, co do tej pory było mechanizmem popychającym nas na Zachód, teraz minister kwituje: „zawracamy, bo tam jest zło” – stwierdził Wroński.
– W tej debacie było więcej elementów politycznej, sejmowej szczujni niż tych merytorycznych – uznał Adam Szostkiewicz – To rzecz bez precedensu, by rozmawiać nad nieistniejącymi papierami. Parlamentowi wolno wszystko, nie ma zakazu, by zorganizować taki show polityczny.
Publicysta POLITYKI porównywał jakość debaty w Polsce do tej toczonej w Stanach Zjednoczonych, choćby do przesłuchań, jakich dokonują tamtejsze komisje parlamentarne wobec wysokich rangą amerykańskich oficerów: – Żaden z nich nie pozwoliłby sobie na takie żarty, kabaret, jakim raczył nas wczoraj minister Macierewicz – mówił Szostkiewicz. Podkreślał również „szokujący kontrast” między powagą tamtych funkcjonariuszy, którzy są dobrze przygotowani, dysponują materiałami na piśmie, a tym, co zobaczyliśmy w środę w Sejmie. – W tym sensie to była strata czasu – stwierdził Szostkiewicz.
Posłuchaj całej dyskusji w audycji Radia TOK FM: