Kraj

Smutny deszczyk w Budapeszcie

Polska prawica z wycieczką na Węgrzech

Na samym przedzie, przy scenie, sterczał sztandar Prawa i Sprawiedliwości. Był też transparent z napisem „Dał nam przykład Viktor Orbán jak zwyciężać mamy”, były flagi Klubów Gazety Polskiej. Na samym przedzie, przy scenie, sterczał sztandar Prawa i Sprawiedliwości. Był też transparent z napisem „Dał nam przykład Viktor Orbán jak zwyciężać mamy”, były flagi Klubów Gazety Polskiej. Lajos Soos/MTI / PAP
IV Wielki Wyjazd na Węgry musiał się przede wszystkim zmierzyć z okrucieństwem aury.
Tomasz Sakiewicz roztaczał wizje wielkiego Międzymorza dotykającego trzech mórz: Bałtyku, Czarnego i Adriatyku.Andrzej Wrzesiński/East News Tomasz Sakiewicz roztaczał wizje wielkiego Międzymorza dotykającego trzech mórz: Bałtyku, Czarnego i Adriatyku.

Budapeszt 15 marca, w dniu węgierskiego święta narodowego, wyglądał szaro, sino i ponuro jak Gotham z „Batmana”. Deszcz, wydawało się, wisiał po prostu w powietrzu. Już po minucie ponurego spaceru wszystko – czapka, kurtka, rękawiczki – było mokre. Ale ludzie stali, przyszli pod Muzeum Narodowe na obchody rocznicy antyhabsburskiej rewolucji 1848 r. I proorbanowscy, by razem z premierem obchodzić święto, i opozycja, by nie przepuścić okazji zaprotestowania przeciwko niemu. Polskie flagi było widać już z daleka. Polacy z Klubów Gazety Polskiej zjechali tu specjalnym pociągiem przejętych właśnie przez „dobrą zmianę” PKP. PKP zresztą, jak chwaliła się „Gazeta Polska” na swojej stronie internetowej, były „partnerem głównym” IV Wielkiego Wyjazdu na Węgry.

Na samym przedzie, przy scenie, sterczał sztandar Prawa i Sprawiedliwości. Był też transparent z napisem „Dał nam przykład Viktor Orbán jak zwyciężać mamy”, były flagi Klubów Gazety Polskiej. Mokre czapki, pokasływanie i smutne przebieranie nogami z zimna na mokrym asfalcie. Biało-czerwone opaski z napisem „represjonowani”. Trochę normalsów w różnym wieku. Sporo starszych ludzi.

Niektórzy próbowali się socjalizować z Węgrami. Jakiś pan odwrócił się w stronę grupy Węgrów, wskazał na siebie kciukiem i powiedział: „Lengyel, Lengyel”. Węgrzy uśmiechnęli się, przymknęli oczy i wyrozumiale pokiwali głowami. Pan odwrócił się, speszony.

– No, toś se pogadał – skomentował jego towarzysz.

Pomiędzy Węgrami kręcił się starszy pan z naręczem naklejek głoszących przyjaźń polsko-węgierską.

Polityka 13.2016 (3052) z dnia 22.03.2016; Polityka; s. 33
Oryginalny tytuł tekstu: "Smutny deszczyk w Budapeszcie"
Reklama