Kraj

Samotna Wielka Polska

Ilekroć jadę za granicę, doznaję patriotycznych upokorzeń.

Jak dziecko domagające się uwagi i pochwał dorosłych, spodziewam się od tubylców różnych krajów potwierdzenia, że moja ojczyzna jest dużym, ważnym krajem, powszechnie znanym i szanowanym. Każdy choć trochę rozgarnięty miałby w nim być choć raz albo dwa, a przede wszystkim uważać go za tak samo „oczywisty”, jak oczywiste są Francja, Niemcy czy Włochy. Z mapy mentalnej cywilizowanego człowieka nie mogą zniknąć niektóre kraje, bo zawali się cały świat. Żądam, aby wśród nich była i Polska. Na próżno.

Spotykam się wyłącznie z uprzejmą obojętnością oraz ignorancją. Nasze aspiracje, by uchodzić za „ważny europejski kraj”, brutalnie rozbijają się o mury zadawnionych uprzedzeń i obcości. Oni, ci z Zachodu, wcale nie chcą słuchać! Jest im dość obojętne, czy Warszawa jest mniej więcej tam, gdzie Wilno, czy może bliżej Pragi, a nawet czy Praga jest stolicą Polski, czy może jednak Kraków. Polska chyba była odrębnym krajem za Związku Radzieckiego, choć może leżała w jego granicach. To też niezbyt ważne. Jest daleko, dalej niż Włochy albo Hiszpania. Słyszało się, że jest bardzo katolicka i tradycyjna. Chyba dość biedna, bo wielu emigrantów stamtąd przyjeżdża. Trochę ci emigranci robią kłopotów, ale o takich rzeczach się przecież nie rozmawia.

U kresu wytrzymałości nerwowej muszę tłumaczyć, jak przez laty, że to taki piękny kraj, duży i ludny, w samiutkim środku Europy, ot, półtorej godziny lotu stąd, cywilizowany i przyjazny, a dla turystów niemalże rajski. Oczywiście nie pomaga. Co najwyżej ktoś sobie przypomni Auschwitz albo Wałęsę. Oszaleć można.

Nie jesteśmy jedynym zakompleksionym i niedowartościowanym krajem. Te same katusze cierpią Węgrzy, Rumuni, Litwini i wielu innych.

Polityka 12.2016 (3051) z dnia 15.03.2016; Felietony; s. 112
Reklama