Przy Nowogrodzkiej, w siedzibie partii, nikogo to nie dziwi: – Widać wielkie wzmożenie, codziennie wpływa kilkadziesiąt wypełnionych ankiet personalnych kandydatów na członków PiS – mówi Krzysztof Sobolewski, sekretarz Rady Politycznej partii. Do 25 października, czyli do dnia wyborów, w PiS było 28 tys. ludzi. Aktualnych danych jeszcze nie ma. Kiedy PiS w 2005 r. zdobyło dla Lecha Kaczyńskiego Pałac Prezydencki i wygrało wybory parlamentarne, szeregi partyjne wzrosły z 10 do 15 tys. Potem fala opadła, pod koniec 2011 r. w partii było 20 tys. działaczy.
Zapewniają, że w PiS nikt nie badał, dlaczego ktoś wybrał ich partię, choć w deklaracji członkowskiej trzeba wyspowiadać się z wielu rzeczy: wykształcenia, stanu cywilnego, pracy – w przedsiębiorstwie prywatnym czy państwowym, znajomości języków, przynależności do organizacji, udziału w wyborach, umiejętności, zainteresowań. Zapytaliśmy więc niektórych kandydatów o ich drogę do PiS. Po co zapisują się do partii Kaczyńskiego?
Jarosław Kaczyński w książce „Alfabet braci Kaczyńskich” na pytanie, czy ci, którzy w latach 90., czyli od czasów Porozumienia Centrum, wiernie szli za nim, to Pierwsza Brygada PiS, odpowiedział: „W jakimś sensie tak. Mam do nich największe zaufanie”. Mówi się o nich zakon PC: Adam Lipiński, Joachim Brudziński, Mariusz Błaszczak, Marek Suski, Marek Kuchciński, Krzysztof Tchórzewski, Mariusz Kamiński, Krzysztof Jurgiel, Jarosław Zieliński, a także Przemysław Gosiewski, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Jak się tworzyła zatem druga brygada?
Sięgając do korzeni PiS i PO, widać dość jasno, że do 2005 r., czyli kiedy panowała powszechna wiara w PO-PiS, do obu partii aplikowali ludzie o podobnym profilu światopoglądowym i o bardzo zbliżonych motywacjach.