Jeszcze przed rokiem wydawało się, że Annie Marii Anders bliżej do PO niż PiS – publicznie przyznawała, że to w Platformie ma więcej znajomych niż w partii Jarosława Kaczyńskiego. Chodziło przede wszystkim o posłankę Lidię Krajewską, wieloletnią przyjaciółkę, i Pawła Zalewskiego, byłego europosła tej partii, z którymi Anders zasiadała w zarządzie fundacji im. gen. Władysława Andersa.
Kilka dni temu Krajewska powiedziała „Gazecie Wyborczej”, że o pomyśle startu Anders w jesiennych wyborach dowiedziała się przypadkiem, z gazety, co było dla niej ogromnym zaskoczeniem.
Matka Anders, nieżyjąca od pięciu lat Irena, była członkinią komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego przed pięcioma laty, sama Anna też wspierała tę kampanię. Przed zeszłorocznymi wyborami prezydenckimi wysłała z kolei do niego list, w którym napisała, że teraz w Polsce to prezydent Bronisław Komorowski stoi na straży idei, które reprezentował jej ojciec.
Podobno Anders sondowała środowisko PO, czy znalazłoby się dla niej miejsce na liście, tyle że propozycja nie padła. Według informacji „Gazety Wyborczej” to Ryszard Czarnecki przekonał Jarosława Kaczyńskiego do pomysłu wystawienia Anders pod szyldem PiS (żona jej współpracownika w Polsce pracuje w biurze poselskim Czarneckiego).
„Spotkałam się z zarzutem, że przeszłam z PO do PiS, ale to jest kompletną bzdurą. To, że byłam w pierwszych rzędach na uroczystościach państwowych w otoczeniu polityków PO, wynikało z faktu, że jestem córką generała Władysława Andersa, a nie z moich sympatii partyjnych. Program PiS najbardziej mi pasuje” – mówiła w wywiadzie dla Wirtualnej Polski przed wyborami. Przyznała, że do startu w barwach PiS ostatecznie miało przekonać ją wystąpienie inauguracyjne prezydenta Andrzeja Dudy.
W październiku 2015 r. Anders wystartowała z Warszawy, oddano na nią 154 tys. głosów (trzeci wynik w kraju), jednak mandatu nie zdobyła. Zabrakło jej zaledwie 10 tys. głosów, senatorem została kandydatka PO Barbara Borys-Damięcka.
Świetny wynik pozwolił Anders rozwinąć polityczne żagle. W styczniu tego roku premier Beata Szydło na specjalnie zwołanej konferencji prasowej ogłosiła, że Anders obejmie dwie funkcje: przewodniczącej Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa oraz pełnomocnika premier Beaty Szydło ds. dialogu międzynarodowego w randzie sekretarza stanu. – Dla nas jest ogromnym zaszczytem, że pani zgodziła się pełnić tę funkcję, że dołącza pani do prac drużyny, biało-czerwonej drużyny Prawa i Sprawiedliwości – mówiła premier Szydło i podkreśliła, jak duże znaczenie ma dla rządu dialog międzynarodowy, zwłaszcza w kontekście polityki historycznej. – To wielki zaszczyt, mam nadzieję, że nikogo nie zawiodę i że mój ojciec się cieszy – skomentowała Anders.
Tata generał, mama piosenkarka
Ojciec, czyli gen. Władysław Anders – twórca i dowódca Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR, a także 2 Korpusu Polskiego, legendarny przywódca bitwy pod Monte Casino, skonfliktowany w czasie wojny z gen. Sikorskim, zdecydowany przeciwnik wybuchu Powstania Warszawskiego, a po wojnie czynny działacz rządu polskiego w Londynie – zmarł 25 lat po wojnie na emigracji. Anna miała wówczas 20 lat.
Urodziła się w 1950 r. w Londynie, jej matka Irena była piosenkarką, poznaną przez gen. Andersa na froncie. Przed kilkoma laty w wywiadzie dla POLITYKI przyznała, że wybierając szkoły dla niej, rodzice kierowali się tym, by były to żeńskie placówki katolickie prowadzone przez zakonnice: – Dla rodziców najważniejsze było, że hrabia Ludwik Łubieński posłał tam swoje córki – mówiła Anders.
W ich rodzinnym domu mówiło się wyłącznie po polsku, dlatego dziś Anders całkiem nieźle mówi w tym języku. Zresztą biegle włada też francuskim, hiszpańskim, włoskim, niemieckim i oczywiście angielskim. Z wykształcenia jest romanistką po uniwersytecie w Bristolu, ma też tytuł MBA, który zdobyła na uniwersytecie w Bostonie.
Pracowała w sekcjach prasowych ONZ i UNESCO w Paryżu, a także w koncernie naftowym.
W wieku 34 lat podczas 40. uroczystości zwycięstwa pod Monte Cassino poznała swojego przyszłego męża – amerykańskiego pułkownika Roberta Costa, amerykańskiego attaché: – Dużo starszy, miał ciepłe spojrzenie. Jak ojciec – wspominała. Dwa lata później, czyli w 1986 r., pobrali się w Waszyngtonie. Ich syn Robert Wladyslaw Costa jest porucznikiem amerykańskiej armii. Ma brytyjskie, amerykańskie i od 2014 roku polskie obywatelstwo.
W Stanach Anna z mężem pracowali dla amerykańskiego koncernu zbrojeniowego Raytheon. Pułkownik Costa zmarł w 2007 roku.
Wojsko to jej pasja
Anna Anders po raz pierwszy przyjechała do Polski dopiero w 1991 r., ale częściej zaczęła tu bywać dopiero od 2010 r. Pięć lat temu, po śmierci matki, przejęła misję ocalenia pamięci po ojcu i jego armii – powołała stowarzyszenie im. gen. Andersa oraz fundację jego imienia, której jest prezesem. Jak pisała w oficjalnym biogramie, „jej pasją są sprawy obronne, edukacja ze szczególnym naciskiem na wychowanie patriotyczne i obywatelskie oraz umacnianie współpracy kraju z Polonią Świata i Polakami poza jego granicami”.
W kampanii przed uzupełniającymi wyborami na Podlasiu (mandat zwolnił Bohdan Paszkowski, który został wojewodą) obiecywała „wzmocnienie bezpieczeństwa”. Zapowiadała walkę o ulokowanie tu jednostek wojskowych, w tym bazy NATO.
Jarosław Kaczyński na jednym z wyjazdowych posiedzeń klubu PiS w Łomży zachwalał Anders, że będzie mogła pomóc regionowi, bo jej możliwości „przewyższają możliwości zwykłego senatora”. Sama Anders na jednym z przedwyborczych spotkań przyznała, że nigdy wcześniej nie była w Suwałkach.
W wyborach pokonała pięciu innych kandydatów: Mieczysława Bagińskiego (PSL), Szczepana Barszczewskiego (Partia KORWiN), Andrzeja Chmielewskiego (Samoobrona), Sławomira Gromadzkiego (komitet wyborczy wyborców „Szary Obywatel”) oraz Jerzego Zubkiewicza (startował z własnego komitetu wyborczego).