W gabinecie wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego (rocznik 1985) na szczycie stosu gazet leży numer POLITYKI, ten sprzed miesiąca, z wizerunkiem Zbigniewa Ziobry stylizowanego na szeryfa. – To Pan czyta POLITYKĘ? – pytamy, bo przecież zmienił katalog czasopism, które mogą kupować polskie sądy. POLITYKA, „Gazeta Wyborcza” i „Newsweek” zostały zamienione na „Nasz Dziennik”, „wSieci” i „Do Rzeczy”. – Ja muszę czytać wszystko. Wpisane przeze mnie tytuły przez wiele lat były dyskryminowane w sądach. Zapewniam, że od przyszłego roku zmienię zasady na bardziej transparentne – tłumaczy Jaki.
Odwrócić kota ogonem
Wszędzie wiceministra pełno, bo – jak mówią w PiS – celująco przechodzi okresową ocenę medialnej skuteczności. Nawet w „Kropce nad i” daje radę. – W Opolu, skąd pochodzi, mówimy, że uprawia gadżeciarską politykę. Zamiast rozmawiać merytorycznie, wyciągał jakieś statystyki, zdjęcia, wypominał, jak ktoś kiedyś głosował – opowiada Jolanta Kawecka, opolska radna PO. Taki Palikot z dawnych lat, tylko że prawicy.
W Sejmie został zauważony, kiedy składał wniosek o wotum nieufności dla ówczesnego ministra transportu, trzymając słoik z pluskwą, rzekomo znalezioną w pociągu, która potem okazała się karaluchem. Ziobrę na tour po mediach w sprawie TK wyposażył w wykresy, dowód na to, że niemiecki Trybunał jest dużo bardziej zapracowany niż polski. Dane te okazały się nieprawdziwe. Niedawno wypomniał Nowoczesnej, że nie złożyła żadnego projektu ustawy, a za to 120 wniosków o przerwę w obradach. A Platformie wyliczył, że za swoich rządów przyjęła 87 projektów ustaw bez vacatio legis, więc przy okazji ustawy PiS o TK powinna milczeć.
To specjalista odwracania kota ogonem. Policja wchodzi do mieszkania internauty, który miał obrazić prezydenta Dudę – wina „niezależnej prokuratury PO”. Poseł Kropiwnicki z PO krytykuje PiS za przepychanie kolanem ustawy o prokuraturze – na to Jaki, że nie powinien mówić o standardach, bo jego sąsiedzi się skarżą, że w mieszkaniu prowadzi agencję towarzyską. Na drugi dzień przeprasza, że nie do końca to miał na myśli. – Proszę zauważyć, że potrafię przeprosić, co w polskiej polityce się nie zdarza. Może czasami przesadzam, ale ostry język to cecha ludzi o silnych poglądach – opowiada. Pracownik klubu Solidarnej Polski, z poprzedniej kadencji Sejmu, mówi, że wiele z tych piarowych strategii rodzi się w trójkącie: Ziobro, jego żona Patrycja Kotecka i Jaki.
Coś po sobie zostawić
Patryk Jaki nie jest prawnikiem, a politologiem. Skończył Uniwersytet Wrocławski, ten sam wydział co kilka lat wcześniej Adam Hofman i Dawid Jackiewicz (minister skarbu). – Pamiętam, że na zajęciach był bardzo gadatliwy – mówi dr Piotr Suła, wykładowca Jakiego. Przez parę miesięcy Jaki kierował opolskim oddziałem SKOK. W rządowym rozdaniu liczył na Ministerstwo Sportu, ale uznano, że z jego charakterem bardziej przyda się w resorcie Ziobry. Podzielili się z Ziobrą rolami. Jaki jest pistoletem, a jego szef pozuje na dojrzałego ministra i już za moment prokuratora generalnego w jednym.
Ale Patryk Jaki też chce po sobie coś ważnego zostawić. W resorcie podlega mu więziennictwo. Będzie więc reanimować system dozoru elektronicznego więźniów, „bo Platforma go rozłożyła”. W Sejmie jest już jego projekt o rejestrze pedofilów. To również inny jego projekt – jak mówi – „zakończył proceder zabierania dzieci za biedę”. W tym tygodniu przedstawi kolejny – „więźniowie do pracy”, bo dziś pracuje co trzeci, a powinno 50 proc. osadzonych. – Mam pomysły na to, aby zatrudnianie więźniów zaczęło się opłacać. Muszą zacząć sami na siebie zarabiać – mówi. Były szef więziennictwa Paweł Moczydłowski chwali ten pomysł: – Trzymam kciuki za powodzenie tego projektu, bo byłby bardzo potrzebny.
Z Ziobrą są nierozłączni od kampanii 2011 r. Jaki, radny, pracował w biurze szefa opolskich struktur PiS Sławomira Kłosowskiego. To prawda, że stał się bardziej rozpoznawalny niż jego szef i – jak sądzi – z tego właśnie powodu Kłosowski dał mu 12. miejsce na liście wyborczej, choć wcześniej obiecał trzecie. – Prosiłem o pomoc w Warszawie wielu posłów, ale tylko Ziobro zainteresował się moją sprawą, przyjechał, wsparł i ostatecznie z ósmego miejsca dostałem się do Sejmu – opowiada. W kampaniach słynął już z tego, że wieszał plakaty w niedozwolonych miejscach. W ostatniej zapłacił 6 tys. zł mandatów, ale traktuje to jako inwestycję w mandat poselski.
Ziobro w 2011 r. miał już w tyle głowy przejęcie schedy po prezesie, więc pomagał młodym aspirującym do Sejmu, by później to oni okazali mu wdzięczność. I tak, kiedy Ziobrę wyrzucali z PiS, Jaki poszedł za nim. Stał się jednym z kluczowych ziobrystów. Od Ziobry nauczył się ważnej rzeczy: polityczne układy najlepiej cementują poczucie wdzięczności i zależność.
Prezydent zatrudnia tatę
Zostać prezydentem Opola – to było wielkie marzenie Patryka Jakiego. Pierwszy raz opolanie usłyszeli o nim w 2004 r. Miał 18 lat. Był maj i właśnie oblewał z kolegami zdaną maturę, kiedy zobaczył na pasku w TVN, że z powodu wycieku pytań z kuratorium będą musieli powtarzać egzamin. Bolało, bo Jaki dostał szóstkę, choć przysięga, że tematów wcześniej nie znał. Przed urząd wojewódzki wyprowadził 5 tys. uczniów. Maturę i tak musieli powtarzać. Jaki obniżył ocenę do czwórki. Na tych protestach wypatrzyli go działacze PiS, młodzi konserwatyści Robert Pietryszyn (dziś przyjaciel Hofmana) i Janusz Kowalski.
Ale po dwóch latach Jaki opuścił partię Kaczyńskiego (nie mógł się dogadać z regionalnym szefem) i wyśmiewał publicznie koalicję PiS z Samoobroną. W 2006 r. z list PO został najmłodszym opolskim radnym. W Platformie szybko pożałowali, że go przyjęli, bo po kilku tygodniach nowej kadencji samorządowej rozbił klub. Cztery lata później znów został radnym, tym razem z PiS.
Choć w ostatnich wyborach samorządowych miał szansę zostać prezydentem Opola, to jednak odpuścił. – Uznał, że lepiej zainwestować w kogoś, kto będzie mu dłużny i od niego zależny – mówi opolski radny. Postawił na Arkadiusza Wiśniewskiego, dziś prezydenta miasta. Dał mu poparcie, swoją twarz, a także spore pieniądze. Był najhojniejszym sponsorem jego kampanii. Z prawie 100 tys. aż osiem poszło z konta Jakiego. Wiśniewski wiele lat był formalnie związany z PO, był nawet wiceprezydentem Opola. Później PO za próby rozbicia klubu radnych wyrzuciła go z ratusza. W szczycie kampanii samorządowej wyszła na jaw afera sprzedaży bez przetargu, po rażąco niskiej cenie, miejskiej działki osobie związanej z Wiśniewskim (tzw. Sprawa Andersa 8). To Wiśniewski, jeszcze jako wiceprezydent, podpisał decyzję o sprzedaży. Legnicka prokuratura umorzyła postępowanie, ale jesienią prokurator generalny Andrzej Seremet uznał, że decyzja ta była przedwczesna i sprawa została wznowiona.
– Za chwilę prokuratorem generalnym zostanie Ziobro, z którym Jaki, wiceminister, a z nim Wiśniewski są mocno powiązani. To będzie ostateczne umorzenie sprawy tej działki. No, chyba że prezydent Wiśniewski zacznie się stawiać Jakiemu… – mówi polityk z Opola.
To wyglądało dziwnie, kiedy Jaki postawił na człowieka wiele lat związanego z Platformą, podczas gdy startował też Marcin Ociepa, konserwatysta związany z Polską Razem Jarosława Gowina, popierany przez PiS. – Mam do niego lekki żal, że nie poparł mnie – kandydata młodego pokolenia o konserwatywnych poglądach – mówi Ociepa, przewodniczący rady miasta Opola. Opolanie nigdy nie wybierali prawicy, ale nie chcieli już PO, więc Wiśniewski był do zaakceptowania. Choć u Jakiego polityczna kalkulacja wygrała z ideowością, Marcin Ociepa – z perspektywy Opola – cieszy się jednak, że miasto ma skutecznego posła i wiceministra.
Jaki doskonale rozwinął umiejętność lokowania swoich ludzi w ważnych miejscach. Kiedy Wiśniewski wygrał wybory, ojciec Patryka Jakiego został wiceprezesem miejskiej spółki wodociągów i kanalizacji. Lokalne media pisały, że to jawny nepotyzm, że Wiśniewski właśnie spłaca kampanijny dług zaciągnięty u Jakiego. – Traktowałem to jako wyrównanie krzywdy, którą były prezydent miasta Ryszard Zembaczyński wyrządził mojemu ojcu, człowiekowi z wielkim doświadczeniem, urzędnikowi z 30-letnim stażem. Przez to zwolnienie i sieć układów PO w mieście, ojciec czwórki dzieci (Patryk Jaki jest najstarszy z rodzeństwa – red.) nie mógł przez wiele lat znaleźć stabilnej pracy – tłumaczy POLITYCE wiceminister sprawiedliwości.
Co to była za krzywda? Ireneusz Jaki był przez wiele lat sekretarzem urzędu wojewódzkiego, a później prezydenta Opola z PO Zembaczyńskiego. Kiedy Jaki junior dokonał w radzie miasta politycznego zwrotu z PO do PiS, Zembaczyński zwolnił seniora. – Był szefem mojego gabinetu, miał dostęp do wielu ważnych decyzji i, nie wnikając już dziś w szczegóły, zobaczyłem, że przestał być wobec mnie lojalny – mówi były prezydent Opola. Kiedy Jaki odchodził z rady miasta do Sejmu, ze łzami w oczach mówił: „mój awans dedykuję ojcu”.
Asystent zostaje wiceprezydentem
Kolejną ratą w spłacie politycznego długu Wiśniewskiego był stołek wiceprezydenta dla Marcina Rola. Najmłodszy opolski radny, 26-letni Rol (siedem lat temu zaczął politologię, ale jeszcze nie skończył), zastąpił Janusza Kowalskiego (ten, który odkrył Jakiego), po tym jak Kowalski na początku roku awansował do zarządu PGNiG. W gazowym koncernie ziobryści trzymają się mocno: Łukasz Kroplewski, szef zachodniopomorskich struktur Solidarnej Polski – jak wynika ze stron sejmowych, również asystent społeczny Jakiego – tydzień temu też został wiceprezesem PGNiG. Żeby zostać wiceprezydentem, trzeba wykazać się 6-letnim stażem stałej pracy. Rol nie miał takiego, więc na tydzień zamiast wiceprezydentem został asystentem. Prezydent Wiśniewski skorzystał z przywileju zapisanego w zarządzeniu, że może skrócić sześcioletni czas do tygodnia. Dziś Rol jest pełnoprawnym wiceprezydentem Opola.
Jaki uważa się za człowieka ideowego. Przed wyborami podpisał publiczne zobowiązanie, że będzie „dążył do dekomunizacji przestrzeni publicznej oraz prawdziwej polskiej polityki historycznej”. W Opolu walczył o to, by jedną z uliczek nazwać imieniem Anny Walentynowicz zamiast prezydenta Czech Václava Havla. O Okrągłym Stole mówi, że to zgniły układ. Ale z szacunkiem potrafi wypowiedzieć się o Gromosławie Czempińskim (w PRL pracownik departamentu I MSW), choć to przecież bohater zupełnie nie z jego politycznej bajki: – Czempiński wychowuje syna, też z zespołem Downa. Mam do niego ogromny szacunek za to, co robi dla środowiska rodziców takich dzieci.
Jaki uważa, że dlatego, iż sam wychowuje chorego synka, ma nie tylko większe prawo, ale wręcz obowiązek walczyć o całkowity zakaz aborcji. Mówi, że Bóg i religia są dla niego ważne, bo dają mu siłę, ale jest też twardym zwolennikiem kary śmierci.
Zapytany o polityczny autorytet, Jaki wymienia Józefa Piłsudskiego, Viktora Orbána i Ronalda Reagana: – Reagan dlatego, że przez półtora roku, kiedy reformował kraj, to nie czytał gazet, bo najważniejsze było państwo. Wiedział, że jego oceni historia, a nie bieżące sondaże. I dodaje, że Kaczyński i Ziobro też potrafią iść pod prąd. A to cecha mężów stanu.