Protesty w obronie wolnych mediów. Żakowski: Ludzie nie mogą być nawozem historii
Warszawska demonstracja odbywała się na placu Powstańców w Warszawie, przed budynkiem TVP. Na placu zebrały się tysiące osób (według Ratusza mogło to być nawet 20 tys. osób, Policja szacuje, że było ich ok.7-8 tys.). Manifestanci przynieśli biało-czerwone oraz unijne flagi. Na jednym z dużych transparentów napisano: „Polska dla Wszystkich”. Do zgromadzonych przemawiali dziennikarze różnych mediów.
Seweryn Blumsztajn z „Gazety Wyborczej” stwierdził, że najlepszym komentarzem do ustawy medialnej jest jej pierwszy owoc, czyli prezes Telewizji Jacek Kurski. – Obiecał, że obroni media przed presją polityków – uwaga – jesteśmy w „domu wariatów”. Mówił także o sile kłamstwa i zwrócił uwagę, że dziennikarze mają dwa główne obowiązki: – Naszym pierwszym obowiązkiem jest prostować kłamstwa, a drugim jest solidarność. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich uczestniczy w nagonce na dziennikarzy polskiego radia i telewizji. Nie możemy zostawić ludzi wyrzucanych teraz z pracy – mówił Blumsztajn.
Ewa Wanat zachęcała, by eksperci, ludzie kultury nie uczestniczyli w audycjach mediów publicznych: – Niech rozmawiają sami ze sobą – proponowała. Wezwała także do bojkotu mediów publicznych przez ich odbiorców.
Jacek Żakowski przyznał, że „nie jest tu, by bronić Telewizji Polskiej SA czy Polskiego Radia SA”: – Wielokrotnie je krytykowałem, bo moim zdaniem nie stanęły na wysokości zadania. Gdyby stanęły, to PiS nie doszłoby do władzy. Jestem tu, bo jestem przekonany, że ludzie ludzie nie mogą być nawozem historii. Mamy prawo tworzyć historię. Nie jesteśmy sprzętem, który można wystawiać i przestawiać – uważa Żakowski.
Publicysta POLITYKI nawiązał do książki, która za kilka dni ma się ukazać, a w której papież Franciszek czyni rozróżnienie między grzesznikami a ludźmi niemoralnymi. – Jesteśmy grzesznikami, my, dziennikarze. Ale na miejsce grzeszników przychodzą niemoralni, którzy nasz świat chcą uczynić piekłem. Mam nadzieję, że państwo dlatego też tutaj jesteście.
Sławomir Sierakowski mówił w Warszawie: – Nowa władza obiecała nam media bez reklam, a szykuje nam się telewizja bez widzów. Redaktor naczelny „Krytyki Politycznej” przyznał, że boi się, że media PiS będą mediami bez kultury i bez kobiet. Mówił, że przyszedł na demonstrację nie dla konkretnych dziennikarzy, których władza wymienia po nazwisku (jak zaznaczył, dzieje się tak po raz pierwszy): – Jestem tu także dla tych, których kiedyś inny „kolejny wielki prezes”, który będzie miał inne barwy – a żadne barwy nie chronią przed głupotą i złem – zacznie wymieniać po nazwisku, Rafała Ziemkiewicza, Bronisława Wildsteina i innych dziennikarzy prawicowych – mówił Sierakowski. – Jestem tu także dla nich. Oni tego nie wiedzą, ale my także bronimy ich praw. Na tym polega pluralizm.
– Witajcie rowerzyści, wegetarianie, którzy nie walczą o demokrację, ale o jakieś swoje interesy, komuniści i złodzieje! Nie ma takich słów, którymi mogą nas obrazić, bo oni nie mogą nas obrazić – mówił Jarosław Kurski, brat Jacka Kurskiego. Jako wicenaczelny „Gazety Wyborczej” przekazał, że dziennikarze solidaryzują się z kolegami i koleżankami z mediów publicznych. – W stanie wojennym gen. Jaruzelski zwalniał niektórych dziennikarzy, a ta władza chce zwolnić wszystkich i zatrudnić niektórych. Nie ma zgody na łamanie charakterów.
– Pamiętajcie, nie wszyscy Kurscy są do kitu! – dodał na koniec swojego przemówienia.
Na demonstracji w Łodzi Mateusz Kijowski podkreślał: „Chcemy mówić o tym, że media są już zawłaszczone”. – Widzimy zmiany zachodzące w mediach publicznych po wprowadzeniu ustawy – mówił. Poinformował, że KOD złoży u marszałka Sejmu obywatelską inicjatywę ustawodawczą w sprawie Trybunału Konstytucyjnego.
Poseł Stefan Niesiołowski (PO), który brał udział w łódzkiej demonstracji, mówił, że w Polsce przywracana jest cenzura. – Ja siedziałem w więzieniu za to, żeby cenzury w Polsce nie było i dlatego tu jestem – przyznał.
Łódzką manifestację zakłóciła kilkuosobowa grupa narodowców, którzy m.in. wznosili okrzyki w kierunku Kijowskiego i wyrwali z ręki jednej z uczestniczek egzemplarz konstytucji. Zostali wylegitymowani przez policję. – Niestety, nie wszystkim podoba się demokracja, nie wszystkim na niej zależy, są tacy, którzy chcieliby narzucić innym swój sposób życia – odniósł się do tego incydentu Kijowski.
W Kielcach zebrało się ok. 200 zwolenników KOD. Protestujący na chwilę zakleili usta taśmami – podobnie jak w Szczecinie i w Gdańsku – symbolizować miało to zamykanie ust (w Szczecinie uczestnicy demonstracji mieli założone chirurgiczne maseczki).
Biorąca w pikiecie udział Jadwiga Sienkiewicz, 89-letnia wnuczka autora Trylogii: – Nie lubię za dużo mówić, bo zawsze można inteligentnie milczeć. Ale to, co się dzieje, mnie przeraża, bo władze wielu słów absolutnie nie rozumieją: co to jest solidarność, demokracja – wyliczała.
W Bielsku-Białej w demonstracji po hasłem „Kręcą nas wolne media” udział wzięło kilkaset osób. Swoją kontrpikietę zorganizowało także ok. 40 młodych osób z ONR. Trzymali transparent z hasłem: „Tatuś z ZOMO, synek w KOD-zie, demokracja zawsze w modzie”.
W Opolu, według relacji świadków, zebrało się około tysiąca osób.
Manifestacje w obronie mediów publicznych i w obronie wolności słowa odbyły się w sobotę w dwudziestu polskich miastach, a także w Sztokholmie, Londynie i w Pradze. Wszędzie skandowano hasła: „Wolna Polska. Wolne Media”.
Podpisana w czwartek przez prezydenta Andrzeja Dudę tzw. mała nowelizacja ustawy o radiu i telewizji weszła w życie w piątek (8 stycznia). Przewiduje ona, że szefów mediów publicznych powołuje minister skarbu. Jeszcze w piątek szefem Telewizji Polskiej został Jacek Kurski, a Barbara Stanisławczyk objęła fotel dyrektora Polskiego Radia.
Jedną z pierwszych decyzji kadrowych w Polskim Radiu było zwolnienie Kamila Dąbrowy, redaktora naczelnego Programu Pierwszego. To on stał za pomysłem, by od 1 stycznia na antenie Jedynki o każdej pełnej godzinie naprzemiennie grano hymn Polski oraz „Odę do radości”, hymn Unii Europejskiej. Od piątku od godz. 16 hymny nie są już emitowane.
„Nieważne, czy lubimy tych czy innych dziennikarzy. Chodzi o zasadę – niezależne media to jedna z gwarancji demokratycznego państwa” – podkreślali organizatorzy sobotnich protestów.