O tym, jak bardzo Antoni Macierewicz ceni swojego rzecznika przekonaliśmy się w sierpniu tego roku, kiedy Misiewicz z rąk ministra mon otrzymał złoty medal za zasługi dla obronności kraju. Decyzja o odznaczeniu 26-latka okazała się ogromnym zaskoczeniem. Na ten temat powstało wiele – przyznajmy złośliwych memów. Teraz okazuje się, że rzecznik po raz kolejny został doceniony przez szefa resortu – Misiewicz został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Nie przeszkodziło mu wejść do rady, mimo że nie ma ukończonego kursu dla członków rad nadzorczych, a nawet nie skończył studiów (jak przyznał „kończy studia licencjackie”).
– Bartłomiej Misiewicz jest członkiem zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej i jest tam bezpośrednim moim reprezentantem; chcę, żeby Ministerstwo Obrony miało wgląd w przebieg wydarzeń w tym zarządzie jako dysponent skarbu państwa w tej grupie – tłumaczył Antoni Macierewicz dziennikarzom w Krynicy. – Być może byłoby dobrze, gdyby takie wymaganie było w mediach dla członków zarządu oraz innych decydentów w mediach. W przemyśle zbrojeniowym takiego wymogu nie ma.
Serwis OKO.press podał również, że Misiewicz od czerwca zasiada również w radzie nadzorczej państwowej firmy Energa Ciepło Ostrołęka. Dziennikarze powoływali się na informacje zamieszczone na stronie internetowej Energi oraz w Krajowym Rejestrze Sądowym. Jednak kilka godzin później nazwiska Misiewicza na stronie spółki już nie było. Jak dowiedziało się RMF FM rzecznik MON zrezygnował z zasiadania w radzie nadzorczej tej spółki.
Wierny szef gabinetu
Wprowadzając się do MON, Antoni Macierewicz zabrał ze sobą swoich wieloletnich, wiernych współpracowników. Jednym z nich był 20-letni Edmund Janniger, który zaledwie rok wcześniej zdał maturę i rozpoczął studia na amerykańskim uniwersytecie Rutgers w New Jersey. Wydaje się, że Misiewicz, starszy od Jannigera o pięć lat, dłużej od swojego kolegi zagrzeje miejsce w resorcie obrony.
„Pochodzę z patriotycznej, katolickiej rodziny, która na trwałe zaszczepiła we mnie dewizę: Bóg, Honor, Ojczyzna” – tak się przedstawia Bartłomiej Misiewicz na swojej stronie internetowej. Przez kilkanaście lat był ministrantem (wspomina o tym w wywiadzie dla „Dziennik.pl”), już w gimnazjum zainteresował się funkcjonowaniem tajnych służb.
W liceum postanowił zgłosić się do biura Macierewicza. Przyszedł, zapytał o możliwość współpracy. „Odparł żartem, że najpierw musi zapytać moich rodziców” – wspomina Bartłomiej Misiewicz. Ale w końcu się udało.
W 2010 r., mając 20 lat, postanowił zająć się polityką na poważnie. Po katastrofie smoleńskiej wstąpił do Prawa i Sprawiedliwości, a dwa lata później został członkiem Rady Politycznej PiS. Potem szybko awansował: w latach 2012–2014 był Koordynatorem ds. Struktur Wykonawczych PiS. Od 2014 roku jest członkiem Krajowej Komisji Rewizyjnej PiS.
Po ośmiu latach pracy w terenie razem z objęciem władzy przez PiS przyszły nowe awanse, tym razem ministerialne: rzecznika MON, szefa gabinetu politycznego Macierewicza oraz pełnomocnika ds. CEK (zwłaszcza że nie udało się Misiewiczowi zdobyć mandatu poselskiego; startował z okręgu nr 10 – Piotrków Trybunalski).
Za młody rzecznik MON?
Misiewicz jest twarzą i głosem resortu obrony. To on tłumaczył nocne wejście do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO, które miało miejsce 18 grudnia. Uspokajał wtedy opinię publiczną, że „wszystko dzieje się pokojowo, a żandarmeria wojskowa ani nikogo nie wyprowadzała, ani nic nie wyważała”.
A kilka dni później złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez pracowników CEK. Wymienił szereg uchybień, m.in. ujawnienie tajemnicy tajnej lub ściśle tajnej, ujawnienie tajemnicy służbowej oraz bezprawne uzyskanie dostępu do informacji i o odmowę pełnienia służby.
Misiewicz pytany o swoje kompetencje do sprawowania ministerialnych funkcji, odpowiada, że jego awans był „oparty na dziewięcioletniej pracy, a tym samym zdobytej wiedzy i nabraniu kompetencji”. Czy jest za młody? Nawet jeśli, to łatwo to ukrywa. Podobno o jego młodym wieku nie wiedziała nawet jego asystentka.