Stewardesy, stewardowie i piloci ze Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego rozpoczęli w zeszłym tygodniu strajk włoski. Nie powoduje on większych utrudnień dla pasażerów PLL Lot, ale 19 listopada ma odbyć się dwugodzinny strajk ostrzegawczy. To tylko początek problemów linii. Kończąca się restrukturyzacja Lotu jest doraźnym sukcesem. Rok temu linia miała 100 mln zł zysku operacyjnego, o 30 mln więcej, niż zakładano. W czerwcu prezes zapowiedział nowe trasy na 2016 r. Jednak zmiany – zwolnienia czy płatne posiłki – były jak most budowany od obydwu przyczółków, ale bez najważniejszej środkowej części. Z jednej strony Lot zwiększał przychody, z drugiej ciął koszty, ale konstrukcję zwieńczyć miała prywatyzacja. Z tą jest jednak problem.
Jedynemu inwestorowi, Indigo Partners, w sierpniu MSP kazało czekać na wybory. Politycy PiS mówią o wprowadzeniu Lotu na giełdę, ale w branży oceniają, że teraz nie ma na to szansy. A spółka zrewidowała budżet i zamiast 126,1 mln zł zysku operacyjnego, w tym roku wyjdzie na zero. – Lot może mieć kłopoty z wypłacalnością pod koniec 2016 r. – przewiduje rozmówca mający dostęp do szczegółowych danych finansowych linii.
Przewoźnik uspokaja. Spółka ma wystarczająco gotówki i odpowiednie przychody, by zrealizować zapowiedzi na przyszły rok. Od stycznia poleci z Warszawy do Tokio, zwiększy też liczbę tras europejskich. – W wyniku udanej restrukturyzacji płynność finansowa linii Lotu nie jest w żaden sposób zagrożona – mówi Marcin Celejewski, p.o. prezesa linii. Firmy nie stać jednak na zakup samolotów, bez których nie rozwinie siatki połączeń. Może być trudno wysupłać gotówkę na promocję i rozruch kolejnych tras, zwłaszcza dalekodystansowych.