PiS nie poczuwa się do znanych błędów
Kopacz kontra Szydło. PiS nie poczuwa się do znanych błędów
Nie mam wątpliwości, że w tej części kandydatka na premiera pani Beata Szydło merytorycznie zawiodła w trzech istotnych punktach. Wiadomo, że jej partia – Prawo i Sprawiedliwość – kiedy sprawowała rządy w okresie 2005–2007, popsuła i stosunki, i dialog z partnerami europejskimi.
Oczekiwałem, że pani Szydło sama odniesie się do tego okresu i obieca, że przyjmie postawę współpracy z partnerami. Tymczasem na pytanie, czy podtrzymuje tezy prezesa jej partii – że Polska jest tylko kondominium Niemiec i Francji, że uchodźcy roznoszą choroby i że w Danii legalizują pedofilię, a na pewnych obszarach Szwecji obowiązuje szariat – odpowiedziała, że „o sprawach partii nie będzie rozmawiać”. To dziwne. Tego rodzaju opinie szkodzą Polsce i jej wizerunkowi. Jakież to mają być sprawy partii?
W polityce zagranicznej za PiS ciągnie się grzech pierworodny od 2004 r. – referendum akcesyjnego. PiS wcale nie agitowało na przystąpieniem Polski do Unii, raczej wskazywało na trudności i wątpliwości. Przypomnijmy, że jako partia, co nie jest przypadkowe, na forum unijnym nie przyłączyła się do żadnej z głównych rodzin politycznych rządzących Europą – ani do chrześcijańskiej demokracji, ani do socjalistów. Wybrała kierunek marginalny, eurosceptyczny. Nie wydaje się, by Beata Szydło zapowiadała w tej mierze pozytywną zmianę.
Teraz drugie. Uchodźcy. Atakowanie rządu, że zadeklarował przyjęcie uchodźców i podkreślanie, że Unia politykę solidarności z innymi „narzuca” – także nie zapowiada dobrej polityki. Kryzys uchodźczy to dziś ważna dla Unii sprawa. Słowa pomocy i współczucia dla tych ludzi słyszałem w debacie jedynie z ust pani premier. Chciałbym zapytać: a gdyby Unia nie „narzucała”, gdyby w ogóle Unii nie było, to co zrobiłaby, co powiedziała uchodźcom pani kandydatka Szydło? Ilu by ich przyjęła z własnej woli?
I wreszcie. Premier Kopacz powiedziała, że na gremiach unijnych Polska w tej sprawie nie miała dobrych recenzji. Nie przejmuje się tym, co tam mówią na salonach – odparła na to pani Szydło – bo przejmuję się tym, z czym zwracają się obywatele. No, bardzo pięknie. Ale akurat dyplomację prowadzi się na może nie na salonach, ale na konferencjach z partnerami i wizerunek Polski jest częścią polityki zagranicznej.
Dziwne jest to, że zarzuty pod adresem polityki zagranicznej PiS można było z góry przewidzieć, a pani Szydło odpowiadała tak, jak gdyby w ogóle o tych zarzutach wcześniej nie słyszała.