Palić, palić
PiS: Spalić raport komisji Millera w sprawie katastrofy smoleńskiej
Stanisław Karczewski, szef sztabu wyborczego PiS, podpisał się pod słowami kandydatki swojej partii Małgorzaty Wassermann (typowanej skądinąd na ewentualnego ministra sprawiedliwości), że dotyczący katastrofy smoleńskiej raport tzw. komisji Millera „należy spalić”.
Zapewnił na dodatek, że pytającej go dziennikarce patrzy przy tym głęboko w oczy. I że sam by to zrobił, bo – jak stwierdził – „ten raport był zły”: napisany w dużej mierze zgodnie z rosyjską wersją Tatiany Anodiny.
Rzecz w tym, że, po pierwsze, raport Jerzego Millera – co ważne: człowieka, którego cała kariera w III RP dowodzi, iż może być wzorem urzędnika państwowego – poświęca akurat wiele miejsca nieprawidłowościom, jakim po katastrofie dopuścili się Rosjanie (zbagatelizowanych właśnie w wersji Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego Anodiny). Zwraca zresztą również uwagę na zaniedbania strony polskiej.
Zdumiewać też może, po drugie, że wicemarszałek senatu RP tak ostentacyjnie dezawuuje dokumenty sygnowane przez państwo polskie.
Po trzecie, taka wypowiedź wpływowego działacza PiS dowodzi, że temat katastrofy z kwietnia 2010 r. wciąż jest kluczowy zarówno dla zwolenników, jak prominentów tej partii. Owszem, w ramach kampanijnej taktyki ta retoryka została najpierw wyciszona. Ale teraz – wraz z poprawą notowań w sondażach – można do niej, jak widać, powrócić. Bo choć rzecznik/senator, dociskany, bohatersko stwierdził, że nie wie, czy pod Smoleńskiem doszło do zamachu, to zostawił sobie – i partii właśnie – otwartą ścieżkę do podjęcia tematu. Co się będzie działo po ewentualnym objęciu władzy (a więc państwowych mediów, organów ścigania itd.), można sobie wyobrazić.
Na koniec wreszcie Karczewski powołuje się na przypadek radomski (skąd został wybrany do parlamentu), gdzie – wedle jego relacji – dwa lata temu podczas pokazów Air Show doszło do wypadku „dwóch samolotów białoruskich” i „następnego dnia wszystkie szczątki zostały wywiezione”. Otóż w rzeczywistości białoruski SU27 (jeden, a nie dwa) rozbił się tam w 2009 roku. A i jego szczątków wcale nie przekazano Białorusinom tak szybko. To też świadczy o kompetencjach, związkach z wyborczym regionem i, po prostu, bałamuctwie polityka Karczewskiego.
PS Dr Karczewski (rzecznik wyborczy PiS chlubi się tym, że z wykształcenia jest lekarzem) pochwalił przy okazji wypowiedź swojego wodza, przepraszam: prezesa, jakoby ewentualni uchodźcy z Syrii i innych krajów mogli przynieść do Polski choroby zakaźne. Tym samym nawiązał do poziomu symbolizowanego przez Josepha Goebbelsa i nazistowskiej tezy, że to Obcy (wtedy Żydzi) roznoszą zarazę (wtedy tyfus). Gratulacje, panie lekarzu.