Kraj

Niech prokuratura wreszcie wyjaśni, kto i w jakim celu żongluje nagraniami z podsłuchów

mikael altemark / Flickr CC by 2.0
Źle, że czas płynie, a właściwie nic o sprawie rzekomego podsłuchiwania premiera nie wiemy. Trudno uwierzyć, by zakrojone na tak szeroką skalę przedsięwzięcie organizowała jedna osoba, jakiś podejrzany biznesmen drugiego sortu.

Afera podsłuchowa wywołała słuszne oburzenie, że ministrowie na mieście mielili jęzorem przy ośmiorniczkach. Teraz mamy co innego. Pojawiły się podejrzenia o podsłuchiwanie premiera rządu przy ważnych rozmowach w jego własnej siedzibie, do mediów wyciekają również, częściowo jawne, zapisy z podsłuchów prezesa NIK, podejrzewanego m.in. o ustawianie konkursów w tej instytucji.

To pierwsze to gra na innym polu, przekroczenie czerwonej linii. Premier, biznes, Rosja, Ukraina, naciski, wywiad – to wszystko sprawy serio. Tymczasem prawo dość bagatelizuje podsłuchy. Kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym – nie jest nawet ścigany z urzędu, a tylko na wniosek pokrzywdzonych. I karany stosunkowo łagodnie. Owszem, poszkodowanym służy też cywilna ochrona dóbr osobistych, należy do nich także własny głos. Pomijam już sądową mitręgę, ale nie ma też w Polsce jakichś surowych konsekwencji za naruszenie dóbr osobistych.

Rozwój techniki stworzył ogromną łatwość nagrywania rozmów, a także ich publikacji. Nagrania stały się bronią polityczną, mogą bez problemu niszczyć kariery i dobre imię, pozycję materialną i zawodową. Co innego prawa do informacji publicznej, prawa prasy do demaskowania korupcji i niegodziwości, co innego wyrządzanie niegodziwości innym. Jeszcze co innego ochrona interesów państwa i jego tajemnic. Tu trzeba postulować ściślejszą ochronę i większe odstraszanie rozmaitych kelnerów, jeśli to o nich chodzi. W wielu krajach – w Wielkiej Brytanii, nawet we Włoszech – energiczniej ściga się publikacje szkodzące innym, zwłaszcza publikacje materiałów objętych tajemnicą śledztwa. O wiele też energiczniej prowadzi się postępowania w takich sprawach.

Nasze prawo podsłuchy bierze na serio dopiero w ramach szpiegostwa. Nie może liczyć na łagodne traktowanie ten, kto choćby tylko gromadzi lub przechowuje wiadomości, których przekazanie może wyrządzić szkodę państwu, ale tylko w celu udzielenia ich obcemu wywiadowi. Rozróżnienie to – w dobie triumfu elektroniki – staje się dość iluzoryczne.

Uderzające, że tam, gdzie chodzi o robienie wielkich pieniędzy, prywatne koncerny wiedzą doskonale, jak chronić swoje interesy. Nie przypominam sobie podsłuchów w gronie negocjujących miliarderów. Szkoda, że nasze władze zdają się tego nie wiedzieć i nie stawiają wyższych wymagań służbom specjalnym.

Zdumiewają plotki, że gdzieś działa jakaś „grupa wiedeńska”, wystawiająca na sprzedaż taśmy z nagraniami i że byli funkcjonariusze służb, dysponujący dawnymi znajomościami, mają być rzekomo pośrednikami w sprzedaży. Źle, że czas płynie, a właściwie nic o sprawie rzekomego podsłuchiwania premiera nie wiemy. Trudno uwierzyć, by zakrojone na tak szeroką skalę przedsięwzięcie, jak nagrywanie spotkań najważniejszych osób w państwie, które na polityczną emeryturę odesłało już tylu dygnitarzy – organizowała jedna osoba, jakiś podejrzany biznesmen drugiego sortu. 

Jeśli więc to funkcjonariusze maczali lub maczają palce w tej sprawie – z chęci zysku lub nawet tylko z głupoty – powinni być ścigani z całą bezwzględnością. Prokuratura ma wszystkie instrumenty, by robić to znacznie energiczniej i wyjaśnić nam, kto i w jakim celu żongluje nie tylko nagraniami, ale ludźmi i polityką kraju.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną