W ostatnich tygodniach media alarmują o kolejnych ofiarach zatrucia dopalaczami. W związku z tym, znów odżyła dyskusja na temat, jak państwo ma radzić sobie z dystrybucją, a rodzice chronić swoje dzieci przed tymi śmiertelnymi substancjami.
Pomysły się mnożą. Pojawiają się kampanie społeczne ostrzegające młodych ludzi przed konsekwencjami zażywania dopalaczy. Są to jednak środki doraźne. Co zrobić, żeby uchronić nasze dzieci przed zagrożeniem nie tylko dopalaczami, ale w ogóle substancjami psychoaktywnymi? Tu jest przede wszystkim rola rodziców.
Po pierwsze – edukacja rodzica (a nie tylko dziecka) – rodzic musi zaangażować się w zdobywanie wiedzy na temat problemu. W dobie internetu nie musi nawet wychodzić z domu. Rodzic potrzebuje zyskać świadomość, czym są narkotyki i substancje stymulujące – jak działają. Po czym poznać, że dziecko jest „po spożyciu”? Czym jest uzależnienie? Gdzie przebiega granica między sporadycznym zażywaniem a uzależnieniem?
Ta wiedza pomoże mu konstruktywnie działać w ochronie dziecka, oraz gdy pojawi się zagrożenie. Niewyedukowany rodzic nie jest dla dziecka żadnym autorytetem w tej dziedzinie. Brak wiedzy u rodziców przyczynia się również do tego, że przechodzą obok wyraźnych objawów, nie zauważając ich.
Po drugie – relacja z dzieckiem. Nie chodzi o miły, przyjacielski kontakt, ale o zaangażowanie w życie i rozwój dziecka. Rozmowa, pomaganie w radzeniu sobie z emocjami, spędzanie wspólnie czasu, angażowanie dziecka w dodatkowe zajęcia np. sport (przyswajanie ważnych wartości), zajęcia artystyczne.
Jak mówi stare przysłowie „czym skorupka za młodu nasiąknie…”. Jeśli „nasiąknie” aktywnościami ważnymi dla dziecka, które będą wzbogacać jego poczucie własnej wartości, wzmacniać siłę i charakter, będzie w grupie przyjaciół wyznających podobne wartości, to dostanie bardzo mocną alternatywę dla dopalaczy i innych substancji.
Jeśli nasze dziecko jeszcze „nie nasiąkło”, to stwórzmy mu tę szansę. Jest wiele miejsc, w których może uzyskać pomoc. Zacznijmy jednak od siebie.