Miał być zlot woJOWników tak liczny, że obawiano się o pojemność hali sportowej w Lubinie. Zamiast zapowiadanych 5 tys. (tyle osób zarejestrowało się na stronie ruchjow.pl) przyjechało ich najwyżej 2 tys. Kukizowi zwolennicy zapełnili ledwie połowę parkietu (trybuny służyły szukającym atrakcyjnych ujęć fotoreporterom) i obejrzeli propagandowy filmik zaczynający się od fragmentu reportażu telewizji Al Dżazira o Polsce, w którym ogniście ruda, zapłakana Samanta wsiada do autokaru z napisem „Londyn”. Wystąpienie Pawła Kukiza nie porwało publiczności. Jedyny waleczny akcent nijakiego popołudnia to napis „Kukiz Army” na koszulkach moro, w jakich chodziło kilku uczestników zlotu. W niecałe dwie godziny było po imprezie.
Bez ruchu
Niska frekwencja miała prostą przyczynę: od kilku dni było wiadomo, że na tym pierwszym zlocie niewiele się wydarzy. Bo gdy prezydent Lubina Robert Raczyński, do niedawna prawa ręka muzyka, wyszedł przed szereg i zapowiedział, że w sobotę poznamy nazwę nowego ruchu, Kukiz zrugał go natychmiast na Facebooku. Nie poda nazwy ruchu, nie określi celów programowych, nie zostaną wyłonieni koordynatorzy. A prezydent Raczyński nie należy do jego najbliższego otoczenia. Podobnie zresztą jak Piotr Rybak z Ogólnopolskiego Ruchu Oburzonych Polaków, który był z Pawłem Kukizem od początku jego drogi politycznej.
Więc ci, którzy przyjechali do Lubina, wiedzieli już, że nie będą świadkami i uczestnikami narodzin nowej partii.
Kto przyjechał? Według badań CBOS na Kukiz Army składa się polityczna i społeczna mieszanka, 30 proc. uważa się za polityczne centrum, co czwarty za lewicę, a tylko 17 proc.