Kraj

Bomba w górę

Zaczął się wyścig, kto więcej Polakom obieca. Ale jak te obietnice spełnić?

Henryk Sawko / PantherMedia
Sezon na przedwyborcze obietnice właśnie ruszył. Pierwszy zestaw obietnic przedstawiła PO. Na początek dość skromny. Kto obieca więcej?

1.

„Jednego bądźcie pewni – nigdy nie będziemy obiecywać wam rzeczy niemożliwych tylko po to, żeby zyskać wasze głosy w nadchodzących wyborach. Nie będziemy obiecywać rozwiązań za miliardy złotych, których nie zobaczymy w budżecie” – zapewniała premier Ewa Kopacz podczas sobotniej konwencji Platformy Obywatelskiej.

Zapowiedziała powołanie zespołów, które przygotują program partii, z którym PO pójdzie potem do jesiennych wyborów. Jednak jeszcze zanim program powstanie, premier złożyła kilka obietnic od siebie. Niektóre zamierza zrealizować przed wyborami.

Konkretnie: chce rozwiązać problem umów śmieciowych, który szczególnie dotyka młodych Polaków. A jak wybory prezydenckie pokazały, młodzi wyborcy są nieprzewidywalni. Dlatego PO chce ich mieć po swojej stronie.

Co pani premier zamierza zrobić ze śmieciówkami? Od dawna jest gotowy projekt zmian w Kodeksie Pracy, który wprowadza dalsze ograniczenia w zatrudnianiu na umowach cywilnoprawnych. Wystarczy dokończyć ścieżkę legislacyjną. Pytanie tylko, czy lekarstwo będzie skuteczne.

Same zmiany prawa mogą się okazać niewystarczające. Państwo powinno wesprzeć młodych pracowników także w inny sposób, np. wymagając, by firmy stające do publicznych przetargów były zobligowane do realizacji zamówienia bez korzystania z pracowników na umowach cywilnoprawnych. Dziś dyktat najniższej ceny sprawia, że przedsiębiorcy, by wygrać, tną koszty do kości. W efekcie, jak wykazywały kontrole, nawet zamówienia ministerstwa pracy są realizowane przez firmy korzystające z pracowników na śmieciówkach.

2.

„Wierzę w państwo, które troszczy się o swoich obywateli. I niezależnie od tego, czy to jest górnik, czy frankowicz, jeśli potrzebuje pomocy, państwo powinno być do jego dyspozycji” – mówiła Ewa Kopacz. Jak na razie państwo bardziej troszczy się o górników niż frankowiczów.

3.

„Będziemy całym sercem za tym, aby systematycznie podnosić płacę minimalną przez kolejne cztery lata” – obiecała pani premier. Tę obietnicę już nawet zaczęła realizować. Rząd zaproponował, by w przyszłym roku płaca minimalna wzrosła do 1850 zł, czyli była o 100 zł wyższa niż w roku bieżącym. Związki zawodowe, ale także wielu ekonomistów, są zdania, że płace w Polsce są zbyt niskie i należy je podnieść.

Pracodawcy nie są tym pomysłem zachwyceni, bo niskie koszty pracy decydują o konkurencyjności produktów polskich firm. Dlatego samo podwyższanie płacy minimalnej może niewiele pomóc. Zresztą widać to na polskim rynku.

Płace minimalne rosną systematycznie od dawna, ale jednocześnie rośnie liczba osób, które właśnie takie minimalne wynagrodzenie otrzymują. Po prostu pracodawcy tak sterują funduszem płac, by trzymając się przepisów, nie zwiększać wydatków płacowych. A dodatkowo wspierają się pracownikami na umowach śmieciowych lub płacą pod stołem. I znów trzeba sprawę potraktować całościowo, ograniczając możliwości stosowania śmieciówek i korzystając z innych narzędzi, jak choćby uregulowania wspomnianych przetargów.

4.

„W sytuacji, w której nastąpi konflikt między urzędem a obywatelem, macie moje najświętsze słowo honoru – zawsze stanę po stronie obywatela” – obiecała Kopacz. Zabrzmiało ciekawie, bo jak można się domyślać, pani premier nawiązała do projektu prezydenta Komorowskiego wprowadzenia do Ordynacji Podatkowej zasady, by w razie wątpliwości organy skarbowe rozstrzygały je na korzyść podatnika.

Pomysł prezydenta nie spodobał się początkowo ministrowi finansów, który próbował go po cichu storpedować. Potem się tłumaczył, że w zasadzie jest za, ale prezydencki projekt trzeba doprecyzować. Wygląda na to, że zasada in dubio pro tributario (tak się to w języku prawniczym nazywa), tak irytująca fiskusa, teraz zyska rządowe zielone światło. Nieprzewidywalność rozstrzygnięć urzędników skarbowych jest zmorą polskiej gospodarki i przyczyną upadłości wielu firm. Gdyby tylko premier miała pomysł, jak to rozwiązać.

5.

„Myślę o tym, żeby [Polacy] przede wszystkim mieli pracę. Żeby młodych było stać na mieszkanie, starszych na nowszy samochód i porządny urlop, i tych najstarszych – na pogodną i spokojną jesień życia. Żeby czuli się bezpieczni. Żeby dzieci bez względu na to, skąd pochodzą i z jakiej rodziny pochodzą, mogły realizować swoje marzenia. Żeby wychowywanie dzieci nie wiązało się z wyrzeczeniami finansowymi i problemami w pracy” – wyliczała założenia nowego programu Ewa Kopacz.

Założenia ambitne i racjonalne, choć na razie dość ogólnikowe. Ale taki jest urok obietnic wyborczych. Ich wysyp właśnie się zaczął. Bomba poszła w górę. Zaczął się wyścig, kto więcej Polakom obieca. Bo podobno Polacy czekają na obietnice. Tylko jak je potem zrealizować?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną