Ukazywały się na niej twarze kobiet, pań znaczy. Twarze naznaczone rozpaczą i gniewem, włosy rozwiane, policzki płonące rewolucyjną czerwienią. Machały rękami, jakby oganiały się od własnych myśli. Śmiało zaryzykowałbym twierdzenie, że każda twarz naznaczona była krzywdą. Co jakiś czas pokazywali się również panowie, żeby był parytet. Hm, pomyślałem. Obraz jest fajny, ciekawe, o czym mówią. Zgłośniłem. I się nie zawiodłem.
Dramatyczne napięcie w Sejmie wnosił temat, dlaczego katolicka Polska nie powinna przyjąć europejskiej konwencji o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet. To proste – bo Kościół się nie zgadza. Zatem jego wysłannicy krzyczeli z mównicy, że nasza cywilizacja ginie, Polacy są skazani na wymarcie, gender deprawuje i w efekcie wszyscy będziemy mogli zmieniać płeć tyle razy, ile się każdemu spodoba, czego najlepszym przykładem jest Stefan Niesiołowski.
Wreszcie Sejm konwencję ratyfikował i teraz już tylko cud może nas uratować. Tli się jednak światełko wiary w czarnej dziupli cywilizacyjnej zagłady. Po głosowaniu Krzysztof Szczerski wydał komunikat, że on i „przyszły rząd PiS-u” uznaje je za „niezaistniałe”. Zaś abp Hoser podejrzewa, że ratyfikacja nie jest naszą suwerenną decyzją, tylko zostaliśmy przekupieni. Robiono tak przecież w krajach afrykańskich, by zmusić je do „przyjęcia rozwiązań prawnych dotyczących antykoncepcji i aborcji”. Czy na Krakowskim Przedmieściu nie można by wystawić pomnika dwóch sióstr – głupoty i ciemnoty?
Na dzień przed konwencją wyborczą PiS, promującą baloniki, konfetti i kandydata Andrzeja Dudę na prezydenta, prezes Jarosław Kaczyński wysłał list do własnych szeregów. Ostrzegł w nim, że prezydent Komorowski uchodzi za kogoś innego, niż jest naprawdę. W rzeczywistości sprzyja on po cichu lewackim inicjatywom w sferze obyczajowej i sferze życia rodzinnego, bo należy do skrajnie lewicowego skrzydła PO.