Jakże łatwo jest napisać aktualny felieton. „Schetyna napluł Putinowi w twarz” – powiedział jeden z uczestników Poranka w TOK FM. Gdzie indziej szerzej nieznany eseista Jakub Pilarek pisze o premier Kopacz: „Ta pani jest prominentną przedstawicielką gangreny, która toczy Polskę, a która nazywa się Platforma Obywatelska”. To jest język tych, którzy użalają się z powodu przemysłu pogardy uruchomionego rzekomo przez główny nurt, obecnie zwany przez nich również „brudnym nurtem” – byle dotknąć, byle poniżyć.
W ubiegłym tygodniu udało mi się ominąć twórczość „niepokornych” i zanurzyć w kulturze, a konkretnie w Muzeum Literatury. (– Poproszę coś do picia i coś do jedzenia. – A konkretnie? – Konkretnie pół litra i dwa ogórki…). A konkretnie chodziło o świetną książkę „Na rogu Stalina i Trzech Krzyży” – wybór listów kilkudziesięciu pisarzy, od Andrzejewskiego po Żukrowskiego – pisanych tuż po wojnie do Jerzego Borejszy. Ponieważ każdy ma dziś internet, to może sobie przeczytać, kto zacz ów Borejsza. Ograniczę się więc do stwierdzenia, że Borejsza był w pierwszych latach po wojnie, w czasie narzucania i umacniania PRL, głównym maszynistą polskiej kultury, twórcą Czytelnika, „Rzeczpospolitej” i wielu innych instytucji, prawdziwego koncernu słowa pisanego, z którego część przetrwała socjalizm realny i dotrwała do dzisiaj.
Z przepastnego archiwum prof. Jerzego W. Borejszy (syna „tego” Borejszy) młody profesor Grzegorz P. Bombiak wybrał i opracował (imponująco) 300 listów od 60 autorów, które wydał – gdzieżby indziej?