Tomasz czeka na sąd
Były agent Tomek ma zarzuty m.in. w sprawie „willi Kwaśniewskich”
Prokuratura Okręgowa dla Warszawy Pragi skierowała do sądu akt oskarżenia. Zarzuty postawiła obu agentom wcześniej, więc nie ma tutaj żadnego zaskoczenia. Tomasz Kaczmarek, osławiony agent Tomek, w lutym br. zrzekł się immunitetu poselskiego, oceniając przy okazji zarzuty, jako śmieszne. Twierdził, że przed sądem wykaże absurdalność oskarżenia i przedstawi dowody wskazujące, że miał pełne prawo podejmować prowokacyjne działania skierowane przeciwko Jolancie i Aleksandrowi Kwaśniewskim oraz Weronice Marczuk i prezesowi Wydawnictw Naukowo-Technicznych Bogusławowi Seredyńskiemu.
W tym czasie opinia publiczna już znała uzasadnienie Sądu Apelacyjnego w Warszawie w sprawie przeciwko byłej poseł PO Beacie Sawickiej. Rozpracowywał ją ten sam agent Tomasz. Sąd uniewinnił Sawicką stwierdzając w konkluzji: „Demokratyczne państwo ze swej istoty wyklucza testowanie uczciwości obywateli czy dokonywanie wyrywkowej "na chybił trafił" kontroli tej uczciwości przy użyciu w tym celu tajnych i podstępnych metod. Postępowanie takie jest cechą i praktyką państwa totalitarnego".
Dokładnie takie same metody zostały zastosowane przeciwko Kwaśniewskim i Seredyńskiemu. Kuszenie, zmuszanie do przyjęcia łapówki, fałszywa transakcja i fałszywy pretekst. Nie demaskowano przestępców biorących udział w korupcyjnym łańcuchu, ale próbowano wybrane z powodów politycznych ofiary uwikłać w przestępstwo. Nie wiem, czy agent Tomasz powinien z taką wyższością oceniać kompetencje prokuratora, który ośmielił się zaprowadzić go na ławę oskarżonych. Pewność siebie, to cecha, którą poseł Kaczmarek posiada w nadmiarze. Prawdopodobnie jeszcze nie wie, że często się zdarza, iż pycha prowadzi prostą drogą do klęski.
Prokuratura chciała też postawić w tej sprawie zarzuty byłemu szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu, ale Sejm nie zdjął mu immunitetu, a on sam nie chciał dobrowolnie zrzec się ochrony wynikającej z mandatu poselskiego. Będzie go brakować na ławie oskarżonych, może dołączy później.
Rzecz w tym, że agent służb działający pod przykryciem, a w takiej roli występował Tomasz Kaczmarek, jest otoczony zespołem osób, które mu doradzają, akceptują jego działania, podsuwają sposoby pracy operacyjnej, czuwają nad bezpieczeństwem. Ma covermana, który pozostaje z agentem w ciągłej łączności. A odpowiedzialność za poczynania agenta ponosi szef służby, bo to on wydaje rozkazy i parafuje ich wykonanie. Byłoby złamaniem zasad gdyby odpowiedzialnością karną za przekroczenie uprawnień obarczono wyłącznie agenta.
Wyrok w tej sprawie nie jest z góry przesądzony, nie znamy dowodów, bo uzasadnienie prokuratorskich zarzutów jest utajnione. Jeżeli Tomasz Kaczmarek jest aż tak przekonany o swojej niewinności, to nie ma powodu, aby jego szef czuł się bardziej zagrożony. Jeżeli obaj działali zgodnie z prawem, to solidarnie powinni stawić czoło zarzutom przed obliczem sądu.