Kto by pomyślał, że w świecie polityki tylu mamy ludzi honoru? Do niedawna nikt się nie zastanawiał, czy Adam Hofman albo Sławomir Nowak jest człowiekiem honoru. A teraz co kilka dni dowiadujemy się, że kolejny polityk zachował się honorowo, bo wystąpił z partii. Wygląda na to, że aby zostać człowiekiem honoru, należy wystąpić z ugrupowania. Coraz więcej bezpartyjnych garnie się więc do różnych partii, żeby następnie wystąpić i tym samym udowodnić, że są ludźmi honoru. Zapanowała jakaś moda na honor. Niektóre partie topnieją w oczach, ponieważ tylu ich byłych członków okazało się ludźmi honoru.
Za dużo w Polsce honoru, za mało zwykłej przyzwoitości. Poseł, który ma problemy z arytmetyką, nie zna czterech podstawowych działań, stoi wobec wyboru: albo prezes go wyrzuci, albo „honorowo” odejdzie sam. Więc wybiera to drugie. „To postawa honorowa” – chwali kolegę przewodniczący klubu parlamentarnego PiS. „To jedyne honorowe zachowanie. Jego zachowanie oceniam jako modelowe” – dodaje. Okazuje się, że zostać człowiekiem honoru to nic trudnego. Wystarczy mały przekręt.
Adam Hofman, Marek Antoni Kamiński, Zbigniew Girzyński, którzy mają problemy z rozliczeniem kosztów podróży, Janusz Palikot, który zapomniał wpisać samolot do odpowiedniego formularza, czy Sławomir Nowak, który pięć razy zapominał wpisać kosztowny zegarek, a potem kręcił, skąd go ma (bo to jest zegarek nakręcany) – wszystko to ludzie honoru.
Pisać o tym niezręcznie; to jak kopać leżącego. Ale kiedy i jak pisać? Najpierw nie, bo nie ma zarzutów, potem nie, bo nie ma wyroku, później nie, bo wyrok nie jest prawomocny, wreszcie nie pisać, żeby nie kopać leżącego.