Wyciągnięto go na brzeg, wpakowano do plastikowej balii i kto chętny, mógł przyjść na łąkę, by suma podziwiać. Rybacy nie byli pewni, co dalej z nim zrobią. Sum zdecydował więc za nich – w nocy wyskoczył z plastikowego więzienia, przeczołgał się kilka metrów i w ten sposób wrócił do domu, czyli do jeziora. Rozczarowanie rybaków było ogromne. W telewizji pokazano pusty pojemnik, a jakiś umysłowy osiłek powiedział do kamery: No cóż, uciekł nam, rzeczywiście, ale my jeszcze na niego zapolujemy. Lekko powiało grozą. U nas wszystko, co wielkie, żywe i piękne – musi się mieć na baczności. Jeśli znów zwierzę złapią, to wiadomo, że już drugi raz nie ucieknie. W Zakopanem na drodze do Morskiego Oka umierają konie ciągnące wozy przeładowane turystami. Ważą 300 kg więcej, niż deklarują górale. Organizacje na rzecz ochrony zwierząt protestują i demonstrują, ale nie mają żadnych szans. Starosta tatrzański Andrzej Gąsienica-Makowski chce ponownie wygrać wybory samorządowe, więc musi dać góralom zarabiać. Jakież to proste. I kto tu się ośmiela pokrzykiwać, że kampania gnuśna lub nijaka. Każdy kandydat ma swoje własne cztery litery i tylko one się liczą.
Bardzo mnie ostatnio wzruszył pewien proboszcz, który w gdańskim kościele św. Urszuli Ledóchowskiej zachęcał do udziału w wyborach. Trzeba przyznać, że nietypowo zachęcał. Potrzeba nam zmian – mówił – po co się zajmować obwodnicami, tunelami i teatrem Szekspirowskim… W ten właśnie sposób ów prostolinijny człowiek namawiał wiernych, by głosowali na PiS. Namawiał uczciwie – przecież dobrze wie, że ta partia niczego nie zbuduje, bo i po co. Zresztą obwodnic kiedyś nie było, a wszyscy ludzie chodzili do kościoła. Tunele to niech sobie kopią ateiści, bo oni nie muszą patrzeć w niebo. A Szekspir?