Goście opuszczali Belweder z torbami jabłek. Bronisław Komorowski starał się więc podtrzymać przygasającą akcję jedzenia tych owoców, jeśli już nie „na złość Putinowi”, to przynajmniej w ramach pomocy polskim sadownikom. Niestety, chyba tych jabłek nie przejemy, więc jednak wypada liczyć koszty sankcji i docenić wysiłki ministra Sawickiego w Brukseli o rekompensaty ze strony Unii Europejskiej. A te przynoszą pewne efekty, co można uznać za sukces Sawickiego, gdyż w sierpniu cała Europa rusza na urlopy, a więc i część Komisji Europejskiej. Ten zwyczaj tylko trochę zmieniła sytuacja na Ukrainie.
To że minister rolnictwa jakieś sukcesy odnosi, można poznać i po tym, że PiS już zapowiedziało wobec niego wniosek o wotum nieufności. Przecież nie zajmowaliby się ministrem, który nie jest na pierwszej linii frontu. Sawicki jest, a więc trzeba udowodnić, że jest do niczego. To słuszna opozycyjna taktyka, zwłaszcza że w PiS nie ma nikogo (a przynajmniej nikt taki się dotychczas nie pokazał), kto byłby na tym stanowisku lepszy. Partia szykująca się do objęcia władzy musi wcześniej zacząć dbać o tło, na jakim pojawią się jej ludzie. Czasem dbałość o tło przybiera wymiary, których trudno nie uznać za absurdalne, co jest określeniem wyjątkowo łagodnym.
Wiadomo, że premier zgłosił Radosława Sikorskiego na szefa unijnej dyplomacji i rzecz się ma rozstrzygnąć do końca sierpnia. Czyż jest lepszy czas, by poseł Waszczykowski, którego szczera nienawiść do Sikorskiego bije w oczy, poinformował, że szef MSZ jest najgorzej wykształconym ministrem spraw zagranicznych i coś, co nie jest żadnym dyplomem, kupił sobie na Oksfordzie za 10 funtów? Wzburzyło to studentów, młodych oksfordczyków, którzy uznali, że poseł Waszczykowski poniewiera ich wykształceniem i obniża życiowe szanse.