Pierwszy weekend sierpnia to tradycyjnie początek wakacji dla wielu Francuzów, Włochów czy Hiszpanów. To również czas, gdy miliony kierowców w całej Europie stają w gigantycznych korkach, próbując dostać się na upragniony wypoczynek. W sobotę, 2 sierpnia, w najgorszym momencie dnia w całej Francji zmierzono dokładnie tysiąc kilometrów korków. Fatalnie było również we Włoszech i Niemczech, gdzie letnie wakacje zaczęły się w bogatych landach południa, Bawarii i Badenii-Wirtembergii.
Tymczasem w Polsce fakt, że nowe drogi szybkiego ruchu też są narażone na zatory, przez wielu jest wciąż traktowany jako skandaliczny. Przecież nie po to tyle lat czekaliśmy na autostrady, żeby teraz dalej tracić czas w korkach. Na szczęście szybko udało się znaleźć winnego – to bramki poboru opłat, których jest po prostu za mało. Do akcji wkroczył nawet rząd, obiecujący wyjątkowe ułatwienia w kolejne letnie weekendy na najbardziej zatkanej autostradzie A1. Ułatwienia, za które zresztą trzeba będzie sowicie zapłacić koncesjonariuszowi.
Z pewnością bramki, rozwiązanie stosowane w wielu krajach Europy, dodatkowo utrudniają warunki podróżowania. Po bezsensownej budowie placów poboru opłat na nowych drogach mamy w ciągu kilku lat przejść na system elektroniczny, który zwiększa płynność ruchu. Szkoda, że dzieje się to tak późno, ale dobrze, że wreszcie wicepremier Elżbieta Bieńkowska zdecydowała o zmianie technologii pobierania opłat.
Tyle tylko, że w ten sposób problemu korków wcale nie zlikwidujemy, o czym może świadczyć choćby przykład autostrad niemieckich, gdzie żadnych bramek nigdy nie było, a zatory w czasie letnich weekendów bywają gigantyczne. Polskie autostrady stają się po prostu ofiarą własnego sukcesu, tak jak wcześniej to samo zdarzyło się z nowymi drogami w innych krajach, które je budowały.
Jedynym naprawdę sensownym rozwiązaniem jest stwarzanie alternatywnych metod wygodnego, bezpiecznego i w miarę taniego transportu. Tak aby ci, którzy nie chcą stać w korkach, mieli wybór i mogli inaczej dojechać na wakacje czy wrócić do domu. Europa Zachodnia już dawno postawiła na kolej, która w Niemczech, Francji, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii jest jak najbardziej sensowną alternatywą dla zapchanych autostrad.
U nas, niestety, program modernizacji kolei idzie dużo wolniej niż budowy nowoczesnych dróg. To także jeden z powodów, dla których przybywa Polaków jadących na wakacje drogami czy to we własnym samochodzie, czy to nowymi autobusami, albo nawet razem z nieznajomymi poprzez coraz popularniejszy carpooling.
A rząd nieustannie przekonuje Brukselę, że na nowe drogi trzeba nadal wydawać w Polsce znacznie więcej niż na koleje. Trudno zatem się dziwić, że korki rosną i będą rosły nawet po zlikwidowaniu ostatniej bramki i zainstalowaniu viaAUTO w najstarszym jeżdżącym maluchu.