Troska zbyt beztroska
Resort sprawiedliwości przeprasza prokuraturę, ale nie do końca
Pewnie dlatego jako posłańca – już nawet nie kompromitującej, ale żenującej – wiadomości minister sprawiedliwości przed sejmową komisję wysłał swojego zastępcę.
Otóż zastępca ministra Michał Królikowski oznajmił – jakby nigdy nic – sejmowej komisji praw człowieka, że ostra krytyka, a w zasadzie atak, jaki resort sprawiedliwości przypuścił w ubiegłym tygodniu na prokuratorów (oszczędzając, co znamienne, funkcjonariuszy ABW), wynikała z... troski o autorytet państwa za granicą. Oto bowiem pojawiły się tam sugestie, że w Polsce zagrożona jest wolność mediów. Resort zatem chciał dać im odpór, wskazując jako winowajcę niezależną od władzy wykonawczej prokuraturę. Wiceminister w końcu ją przeprosił, podkreślając, że swoją akcją nie naruszyła prawa, a najwyżej „niedostatecznie rozpoznała obowiązujące standardy” i w konsekwencji mogła zadziałać „zbyt inwazyjnie”.
Teraz jednak okazuje się, że... wszystkiemu winni dziennikarze, bo to ponoć oni źle zrozumieli posłańca złych wiadomości, czyli wiceministra Królikowskiego, który łagodził rozbieżność opinii resortu z prokuraturą. Oto sam szef (oraz ów źle zrozumiany podwładny) zdecydowali się wydać „Informację”, że wcale nie wycofują się z krytyki prokuratury. Tylko czy aby taka postawa nie ociera się o naruszenie wolności mediów? I najważniejsze: co z tego prawniczo-urzędniczego bełkotu może pojąć zwykły obywatel?
To, że resort jakoś próbuje łagodzić awanturę, byłoby godne pochwały. Rzecz w tym, że jego oceny doprowadziły do:
* konfliktu dwóch zajmujących się praworządnością instytucji państwa,
* powstania w opinii publicznej wrażenia, że przepisy można interpretować, jak się komu podoba (albo: jak komu dyktują doraźne potrzeby polityczne),
* a wreszcie, co najważniejsze, ugruntowania przekonania – nie tylko w kraju, ale także za granicą właśnie – o gwałceniu w Polsce wolności mediów!
Nie mówiąc o tym, że ministerstwo swoimi interpretacjami podważyło w istocie rządowe tłumaczenie zagrożenia wynikającego z operacji podsłuchowej, a więc i uzasadnienie środków użytych do jej wyjaśnienia. A także uderzyło de facto w jedną z kluczowych reform zrealizowanych przez Platformę Obywatelską, czyli rozdzielenie politycznego z natury ministerstwa sprawiedliwości i samodzielnej prokuratury.
Za dużo było tych niezręczności jak na jedną konferencję i jak na resort, który w nazwie ma słowo „sprawiedliwość”.
PS Przedstawione przez prokuraturę blisko dwugodzinne nagranie czynności w redakcji „Wprost” obnaża wiele z zarzutów przeciw niej kierowanych. A fraza Sylwestra Latkowskiego o funkcjonariuszu, który go „chwycił tylko za mały palec”, wejdzie do kanonu rodzimych powiedzonek.