Kraj

Ale nam się wydarzyło…

Warszawski plac Konstytucji w czerwcu 1989 r. na zdjęciu Chrisa Niedenthala, który przez lata towarzyszył solidarnościowej rewolucji. Warszawski plac Konstytucji w czerwcu 1989 r. na zdjęciu Chrisa Niedenthala, który przez lata towarzyszył solidarnościowej rewolucji. Chris Niedenthal / Forum
Jedno z ostatnich wydań POLITYKI jest trochę nietypowe, na specjalną okazję. „25 lat wolności” jest bardzo dobrą nazwą dla obchodów rocznicy pamiętnych wyborów 4 czerwca 1989 r. Z pełnym przekonaniem i radością przyłączamy się do tego święta.

W ostatnim numerze znajdą Państwo kilka okolicznościowych publikacji, podsumowujących na serio i żartobliwie minione ćwierćwiecze eksperymentowania z odzyskaną wolnością, publikujemy także wyniki naszego sondażu dotyczącego najważniejszych postaci i wydarzeń III RP.

Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że daleko nie wszyscy mają ochotę świętować ten jubileusz, że miliony Polaków nie podzielają poczucia sukcesu, do jakiego, jako zbiorowość, mamy pełne prawo. Jesteśmy dziś politycznie podzieleni i zniechęceni, co dobitnie pokazały niedawne wybory do europarlamentu. Także gorszące awantury nad trumną gen. Jaruzelskiego były demonstracją tej specyficznej polskiej „historii alternatywnej”, w której Okrągły Stół to zdrada elit, wybory 4 czerwca są początkiem nowego zniewolenia narodu, a po 25 latach wciąż trzeba „raz sierpem, raz młotem” walczyć z komuną. Według tej opowieści Polska znajduje się dziś na krawędzi gospodarczego, moralnego i narodowego upadku. Błazeństwa politycznego bohatera sezonu pana Korwin-Mikkego z tzw. nowej prawicy są tej narracji pointą i parodią. Ale też ostrzeżeniem. Więc nie będzie jednego święta. Trudno, szkoda; zwłaszcza że odrobiny dumy z Polski odmawiają sobie (i nam) ludzie, którzy tak chętnie deklarują swój bezbrzeżny patriotyzm. Cóż, w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy będziemy się parokrotnie spotykać i rachować przy urnach, a alternatywne i wykluczające się historie zostaną zamienione na decyzje polityczne. W Polsce nie tylko przyszłość, ale i przeszłość pozostaje niepewna.

Na szczęście, choćby przy takiej jubileuszowej okazji, możemy też popatrzeć na siebie oczami innych. Do Polski na Święto Wolności, zaproszeni przez Bronisława Komorowskiego, wybrali się niemal wszyscy przywódcy Zachodu, prezydenci USA, Niemiec, Włoch, Francji, koronowane głowy; pierwszą zagraniczną wizytę odbywa w Polsce nowy prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. To symboliczne uznanie naszej, jak to się kiedyś mówiło, wiodącej roli w demontażu tzw. realnego socjalizmu. Ważniejsze jest jednak to, że nasi sojusznicy i przyjaciele swoją obecnością zaświadczają, tak potrzebną dziś wolnemu światu, spektakularną historię sukcesu, jakiej dostarcza Polska.

Jan Paweł II (nasz sondaż potwierdził jego niekwestionowany autorytet) podczas historycznej wizyty w polskim Sejmie rzucił pamiętne zdanie: „Ale nam się wydarzyło…”. Prezydent Komorowski mówił teraz przy jubileuszowej okazji, że my, Polacy, politycznie poróżnieni i często zasadnie sfrustrowani, nie zauważamy, że żyjemy w naszym małym „złotym wieku”, że to dla nas czas tak dobry, jakiego nie zaznaliśmy od stuleci. Zgoda. To, oczywiście, nie znaczy, że nie mogło „wydarzyć się” lepiej i że nie może być lepiej. Ale przecież, w sumie, udało się nadspodziewanie. Albo raczej, jak w popularnej ostatnio reklamie: Co się udało? Nic SIĘ nie udało. Sami zrobiliśmy. O tym właśnie opowiadamy w tym specjalnym wydaniu POLITYKI.

Polityka 23.2014 (2961) z dnia 03.06.2014; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 8
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną