Posłowie i senatorzy często zasiadają w komitetach honorowych fundujących sztandary i uczestniczą w ich wręczaniu: szkołom, strażom pożarnym i jednostkom wojskowym, wbijając nawet w drzewca pamiątkowe gwoździe. Zazwyczaj są to sztandary fundowane przez społeczeństwo, z wpłat od miejscowych firm i od obywateli. W marcu br. marszałek Sejmu Ewa Kopacz, w asyście marszałka Senatu i wielu posłów, wręczyła sztandar Straży Marszałkowskiej, 156-osobowej formacji ochraniającej sejmowe i senackie gmachy.
Na jednej stronie (o barwy czerwonej) widnieje wizerunek orła białego z wyhaftowaną wokół dewizą „SALUS REI PUBLICAE SUPREMA LEX” (dobro Rzeczypospolitej najwyższym prawem). W centrum drugiej strony płata (o barwie granatowej) umieszczono wizerunek odznaki strażnika SM, na której jest m.in. laska marszałkowska, przesłonięta w dolnej części stylizowaną łodzią na fali – symbolem nawy państwowej.
Szkoda tylko, że ani naszym parlamentarzystom, znającym z praktyki sztandarowe zwyczaje, ani też sejmowym specjalistom od PR i wizerunku nie wpadł do głowy tak godny pomysł, aby sztandar dla swoich strażników ufundowało 560 posłów i senatorów. Jeśli każdy zrzuciłby się po 32,51 zł, to zebrano by te 18 208 zł, które wyłożyła Kancelaria Sejmu.