Na pytanie o osobistą gotowość do poświęcania dla kraju oznaczającego ryzyko utraty życia lub zdrowia 21 proc. badanych odpowiedziało: „zdecydowanie nie”, a 28 proc. respondentów stwierdziło, że „raczej nie”.
„Zdecydowanie” gotowych poświęcić się ojczyźnie jest 17 proc. ankietowanych, zaś 26 proc. – „raczej tak”. Zdania w tej kwestii nie ma 7 proc. ankietowanych (sondaż wykonano na reprezentatywnej próbie, pytając 1004 dorosłych obywateli).
Oczywiście zasadniczym kontekstem była sytuacja na Ukrainie (a być może także dyskusja nad filmami „Jack Strong” i „Kamienie na szaniec”).
Przy ocenie wyników muszą też nasuwać się porównania wynikające z informacji o kolejkach ochotników przed komisjami wojskowymi w ukraińskich miastach.
Rzecz w tym, że mały entuzjazm rodaków do oddania życia za ojczyznę nie w każdym przypadku musi oznaczać obojętność na jej losy.
Niewykluczone, po pierwsze, że zwyczajnie przejadła się już patetyczna frazeologia ukryta w pytaniach sondażu. Być może zabiegi w stylu tzw. rekonstrukcji historycznych okazują się nieskuteczne (czy nawet antyskuteczne), bo patriotyzm coraz rzadziej kojarzony jest z walką i umieraniem.
Ludzie mogą też, po drugie, tak naprawdę nie wierzyć w realność jakiegokolwiek zagrożenia. A w każdym razie takiego, które wymagałoby reakcji wojskowej, związanej z tego typu ofiarami. Może są przekonani, że dziś po prostu już nie trzeba będzie krwi.