Szanowny Panie Prezydencie, Szanowne Panie i Panowie Parlamentarzyści! Czcigodna profesuro!
Zapraszam Państwa na wycieczkę. Krótką, niezbyt forsowną, za to – mam nadzieję – pouczającą i inspirującą. Miejsce nieodległe, bardzo urokliwe – warszawski plac Krasińskich.
Ruszamy spod Pomnika Powstania Warszawskiego w kierunku Żoliborza. Proszę spojrzeć w prawo, na wzniesioną 15 lat temu siedzibę Sądu Najwyższego i pokryte patyną kolumny, równo ustawione wzdłuż elewacji. Umieszczono na nich niemal setkę prawniczych sentencji, zaczerpniętych głównie z prawa rzymskiego, dostojnie wyrażających fundamentalne zasady prawa. Niektóre z nich powstały – jak doskonale wiecie – ponad tysiąc lat temu, mimo to nadal są stosowane w krajach naszego kręgu kulturowego.
Pozwalam sobie zwrócić Państwa uwagę na jedną z nich, umieszczoną tuż obok wejścia do najważniejszego sądu Rzeczpospolitej – Sądu Najwyższego. Została sformułowana przez Ulpiana z Tyru, wielkiego rzymskiego jurystę, żyjącego na przełomie II i III wieku naszej ery, autora wielu znanych sentencji, takich jak „Dura lex sed lex” czy „Nulla poena sine lege” (są tak popularne, że chyba nie muszę ich tłumaczyć). Ta, na którą chciałbym dziś zwrócić Waszą uwagę, jest trochę mniej znana, lecz niemniej warta zapamiętania: „Iura non in singulas personas, sed generaliter costituuntur”, czyli „Prawa są stanowione nie ze względu na konkretne osoby, lecz dla wszystkich”. Dlaczego właśnie ta?
Chciałbym, aby Panie i Panowie parlamentarzyści przypomnieli ją sobie, zanim następnym razem podniosą ręce za ustawą napisaną pod wpływem medialnej histerii (Trynkiewicz), z chęci zablokowania dostępu do parlamentu temu czy innemu politykowi (jak to kiedyś było z Andrzejem Lepperem), czy dla zwiększenia szans na wyborczy sukces (przykład: przeforsowana tuż przed wyborami parlamentarnymi 2001 r. przez AWS, UW i PSL korzystniejsza dla małych ugrupowań ustawa zmieniająca zasady liczenia głosów w wyborach).
Życzyłbym sobie, by Pan Prezydent bez wahania takie ustawy wetował lub przynajmniej słał je priorytetem do Trybunału Konstytucyjnego (choć ostatnio nie jest to najlepsza droga, bo sądowe listy lądują w sklepach rybnych lub punktach ksero).
Na koniec prosiłbym Panie i Panów profesorów prawników oraz innych znamienitych przedstawicieli tego zawodu, z sędziami Sądu Najwyższego i członkami Krajowej Rady Sądownictwa na czele, by w takich przypadkach nie obawiali się mówić głośno, co sądzą o takim prawie. Inaczej sentencje z sądowej fasady będą pustymi hasłami, dla których można znaleźć lepsze miejsce, np. na murze pobliskiej ambasady Chin.