Skąd napływały, że wolał o nich nie pamiętać? A może suma była za mała? Jarosław Kaczyński okazał się w tej sprawie równie pryncypialny, jak Donald Tusk. Hoffman, ku uciesze wielu kolegów z własnej partii, stracił w niej wpływy. Do czasu wyjaśnienia sprawy. Identycznie, jak Sławomir Nowak.
Obie afery bledną jednak w obliczu trzeciej, a w zasadzie drugiej – podejrzenia o ogromną korupcję, związaną z przetargami w MSWiA. Przetargami wartymi około 2 mld zł. To ogrom pieniędzy, więc i korupcja – jeśli była naprawdę – mogła być ogromna. Aresztowano już 22 osoby, w tym – wiceministra tego resortu oraz wiceprezesa GUS. Jeśli zarzuty się potwierdzą, będzie to świadczyć o skuteczności CBA. Skuteczności, która postulaty opozycji o powołanie komisji śledczej czyni bezzasadnymi. Może świadczyć także o tym, że Platforma Obywatelska, która ongiś tak dużo mówiła o wysokich standardach moralnych, teraz próbuje do nich wrócić. Egzekwować czyste ręce w tym samym stopniu od swoich, co od konkurentów. Chciałabym, żeby tak było.
Ale wielka afera korupcyjna w ministerstwie, które zwykle patrzy na ręce innym, może też mieć swoje drugie dno. Nie musi, ale jednak może. Dlaczego wybucha tuż przed konwencją PO, na której definitywnie rozstrzygną się przyszłe losy Grzegorza Schetyny? Aresztowany wiceminister to jego bliski współpracownik. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji to resort, którym Schetyna kierował. Ustawione przetargi, jeśli zarzuty okażą się prawdziwe, odbywały się w czasie, gdy były wicepremier kierował tym resortem. Aż prosi się interpretacja – być może nadinterpretacja – że te armaty wytoczone są przeciwko niemu. Gdyby tak było, gdyby chodziło nie tylko o powrót do polityki czystych rąk, ale także o dobicie Schetyny przed konwencją PO, to byłaby to afera największa. I najtrudniejsza do udowodnienia.