W mgnieniu oka zniknęła partia radykalnych antyklerykałów przebierających się za zakonnice, partia ludzi z listkiem marihuany w klapach marynarek – i narodziła się partia ludzi poważnych, zatroskanych o przemysł, gospodarkę i przedsiębiorców.
Żaden polityk nie przenosi tak konsekwentnie reguł biznesowych do polityki jak przedsiębiorca Janusz Palikot. Nie wyszło z jedną marką, to z niej rezygnuje, przebranżawia się jak chce i kiedy chce; i wciąż trzyma głowę nad wodą. Ruch Palikota przegrał rywalizację o lewicowych wyborców z SLD, okazał się zbyt niepoważny w czasach spowolnienia gospodarczego, więc Palikot jednym ruchem zmienia Ruch.
Wsłuchajmy się w to, co proponuje odnowiony Palikot. Obiecuje „gospodarkę opartą na wiedzy”, likwidację ZUS (i „obywatelskie”, cokolwiek to znaczy, emerytury); państwo ma tworzyć miejsca pracy, a prawo ma być przyjazne dla innowacyjnych przedsiębiorców. W tle wybrzmiały hasła o tolerancji, walce z homofobią. W ramach tradycyjnego podziału sceny politycznej nowe wcielenie Palikota trzeba by nazwać centrolewicowym. Ewentualnie – liberalno-lewicowym.
Czy Polacy to kupią? I jacy Polacy mogą to kupić? Z Diagnozy Społecznej prof. Czapińskiego wynika, że nisza, w którą celuje Palikot, czy liberałowie w kwestiach tak obyczajowych, jak i gospodarczych to ok. 15 proc. Jest ich o jedną trzecią więcej niż liberałów konserwatywnych, o których zabiega Gowin. Łowisko, na którym chce żerować Palikot, jest więc całkiem spore. Może liczyć na życzliwość części mediów, które zachwycają się nim od dawna, a teraz zachwycą się jeszcze bardziej tym, jak wydostojniał. Ma pieniądze, ponad 7 mln zł rocznie z subwencji. Ma wreszcie nowoczesne opakowanie, kongres założycielski zorganizowany był z rozmachem i wedle najnowszej amerykańskiej mody. Lider nie przemawiał na tle ściany, był otoczony słuchaczami, chodził po scenie, co z uznaniem komentował na Twitterze nawet wrogi mu prawicowy europoseł Adam Bielan.
Z kolei z sondaży wynika, że są Polacy, którzy tęsknią za ugrzecznioną wersją Palikota i są w stanie mu wiele wybaczyć. We wrześniu zaufanie do niego wzrosło aż o 9 pkt. proc.; ostrożnie tłumaczyłbym to połączeniem niechęci do klasy politycznej z przekonaniem, że Palikot, ze swoją krytyką PO, PiS, SLD i PSL jakoś się w niej nie mieści. Jest nieustającą nadzieją pewnej grupy Polaków, którzy okresowo mogą się od niego odwracać, ale wystarczy pozór skruchy, by do niego wracali. Z boku wygląda to trochę jak sztuczki fakira z wężem; w roli węża występuje np. prof. Magdalena Środa, która kilka miesięcy temu Palikota pryncypialnie atakowała, a dziś już wspiera.
Przed Twoim Ruchem – nazwa nieźle wygląda tylko w mianowniku – są oczywiście zagrożenia. Już w dniu kongresu widać pewną niespójność przekazu, nie wiadomo, czy więcej będzie w TR liberalizmu czy lewicowości. Trudno też mówić o nowym otwarciu personalnym; TR to Ruch Palikota plus europoseł Marek Siwiec i Jan Hartman.
Źródłem kłopotów może być też niezrozumiała dla wielu dwoistość TR – Europa Plus. Ta druga to koalicja ugrupowań – w tym partii Palikota – zawiązana na eurowybory, skądinąd już poorana konfliktami. Trudno dojść, czy Ryszard Kalisz obraził się na Marka Siwca, czy też było na odwrót, ale faktem jest, że Europa Plus jest bytem osobnym, co wróży serię konfliktów przy układaniu list wyborczych na eurowybory.
Jeśli jednak Palikot pokona te trudności – a szanse na to ma – to stanie się trwałym elementem polskiej polityki, co kilka miesięcy temu wcale nie było oczywiste. Tyle, że tym razem będzie groźny przede wszystkim dla osłabionej Platformy, a nie dla SLD. Nie przypadkiem na kongresie padło hasło „prawdziwej Platformy Obywatelskiej”.
Palikot najostrzej atakuje PiS, ale to Donald Tusk powinien z niepokojem śledzić losy Twojego Ruchu.