Kraj

Dajcie żyć!

Według najnowszych danych, już 7 mln palaczy (jestem w ich liczbie) porzuciło tradycyjne papierosy na rzecz elektronicznej fajki, która nie przynosi otoczeniu najmniejszej szkody. Specjalista w dziedzinie tabakologii Brice Lapoutre („Le Parisien Magazine”) wyliczył, iż ilość nikotyny wydzielana przez palacza elektronicznego papierosa porównywalna jest do jej zawartości w jednym zjedzonym pomidorze.

Mógł sobie jednak wyliczać. Odezwali się bowiem od razu, z całą tak dla nich charakterystyczną hipokryzją, wielcy higieniści naszej cywilizacji. Owi wybitni „eksperci” od szkodliwości palenia papierosów tłumaczyli nam dotąd, żeśmy świnie i zbrodniarze, bo mniejsza już o nas, ale zatruwamy innych. Teoretycznie winni by więc przyjąć elektroniczny papieros z entuzjazmem. Nie tylko przestaliśmy zagrażać bliźnim, ale i samym sobie szkodzimy znakomicie mniej. Cóż piękniejszego, wydawałoby się, dla zbawicieli ludzkości? Ale gdzie tam! Reagują oni jak pies Pawłowa, kiedy mu czerwoną lampkę zapalali.

Mniejsza o czyjekolwiek zdrowie. Wścieka ich sam widok rurki wystającej z mojej gęby. Wścieka tym bardziej, że oto znaleziono wybieg podważający sens ich wieloletniej, fanatycznej kampanii. Przegrali walkę z onanizmem (wiadomo już, że się od niego nie ślepnie i nie powoduje chorób umysłowych), z mańkuctwem (leworęczność nie skłania do popełniania zbrodni), zawaliły się teorie eugeniki (polecam znakomitą książkę Macieja Zaremby Bielawskiego „Higieniści”), a teraz urągają im ekologicznym papierosem… Nawet jacyś kardiolodzy („Le Parisien”) zaczynają twierdzić, że mamy do czynienia ze zjawiskiem, z ich punktu widzenia, ze wszech miar pozytywnym.

Polityka 38.2013 (2925) z dnia 17.09.2013; Felietony; s. 112
Reklama