Nikt nie wie, ile osób w Polsce leży w tej chwili w śpiączce. Ani ile się wybudziło. A to, co dzieje się z nimi po wybudzeniu, interesuje głównie ich rodziny. Nie ma statystyk. Są szacunki. W długotrwałą śpiączkę zapada co roku ok. 5 tys. osób. Wybudza się – kilkanaście, może kilkadziesiąt. Największe szanse na wybudzenie – pierwsze 12 miesięcy. Dobre wyniki ma Toruń. W Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym Fundacji Światło, jednym z niewielu, gdzie po pobytach w szpitalach trafiają pacjenci w śpiączce, w 2012 r. wybudziło się sześć osób. Rekord. W ciągu ostatnich dziesięciu lat – 27.
Radek Klajbor. 32 lata. W śpiączce przez siedem miesięcy. Wybudzony w 2002 r.
Łukasz Drzewiecki. 22 lata. W śpiączce przez pięć miesięcy. Wybudzony w grudniu 2011 r.
Marcin Strzelecki. 31 lat. W śpiączce przez sześć miesięcy. Wybudzony w sierpniu 2012 r.
Radek
Radek wybudził się liczbami. Pewnego dnia zaczął wymieniać. Numer telefonu. Numer mieszkania. Cyfry od 0 do 9 po japońsku. Kiedyś chodził na karate – wtedy się nauczył. Nie wiadomo, dlaczego akurat tak. Niektórzy wybudzają się przekleństwami. Albo śmiechem. Zależy, która część mózgu i jak bardzo została uszkodzona. U Radka to było uszkodzenie przez uderzenie.
W 2002 r. ma 22 lata. Idzie ze znajomymi przez podwórko na blokowisku w Łabiszynie i nagle głową w schodek. Wstawaj, nie wygłupiaj się – mówią koledzy do Radka, bo ciągle ma otwarte oczy. Gdyby chociaż milimetr w bok, wszystko byłoby dobrze, powiedział potem lekarz, który usuwał krwiaka z mózgu. Przy okazji dodał, że jakby operował trupa. Może coś z tego będzie, ale nie ma cudów.
Sześć tygodni na OIOM w Bydgoszczy. Potem siedem miesięcy w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym Światło w Toruniu. Oczy otwarte.