Ile osób obudziło się dziś z pierwszą myślą, że jedyne żywe stworzenie w domu to ja? Nie przespało nocy, starając się uciec od poczucia bezużyteczności swojego istnienia? Ilu otaczająca cisza wydała się obmierzła, drobiazgi na półkach bezwartościowe, a czekające zajęcia nieskończenie nudne? Ilu czuje się nieżywym człowiekiem, ale i nie trupem jeszcze? Ilu myśli o sobie jak o balonie bez uwięzi, rozbitku dryfującym bez celu? Opłakując tych, co odeszli, tak naprawdę płacze nad sobą? Ilu pogrąży się w przygnębiającym przekonaniu, że bycie niekochanym to dla nich stan oczywisty i bezpowrotny? A w poniedziałek rano usłyszy swój głos po raz pierwszy od dwóch dni, prosząc w kiosku o bilet?
Tak o samotności opowiadają dzisiaj literaci i nazywają ją dżumą współczesności. Badacze społeczni na potwierdzenie przytaczają wynik ogłoszonego w tym roku Spisu Powszechnego: 5 mln jednoosobowych gospodarstw domowych. Co czwarte.
Samotność polegająca na życiu w pojedynkę – pocieszają drudzy – to jeszcze nie dżuma. Samotność to wybór, osamotnienie to przeszkoda, której człowiek nie potrafi przezwyciężyć: dojmujące poczucie pojedynczości – powiada pisarz Wojciech Kuczok. „Subiektywny stan izolacji. Przytłoczenie niemożliwym do zniesienia odseparowaniem, czasami tak dotkliwe, że osoby, które cierpią z tego powodu, z trudem są w stanie myśleć o czymkolwiek innym”. Tak opisują osamotnienie psychologowie, a niektórzy (np. znany z publikacji na ten temat amerykański psycholog i psychoterapeuta prof. Richard Booth) postulują nawet, by je włączyć do klasyfikacji chorób i zaburzeń psychicznych.
Jaki jest zasięg tej dżumy w naszym społeczeństwie? Co ją przywlekło? Gdzie i dlaczego znalazła immunologiczne luki?
Single (samotność epizodyczna)
„Samotność jest wtedy, kiedy kończy się kolejny, nieudany związek, przez wiele tygodni nawet poranne umycie zębów wydaje ci się czymś kompletnie pozbawionym sensu i na okrągło puszczasz łzawy hit »Apologise« Timbalanda” (studentka, 24 lata).