E-maile brzmiały podobnie, bomby miały wybuchnąć w samo południe. Treść informacji wskazywała, że nadawcą była ta sama osoba lub grupa osób. Minister spraw wewnętrznych powołał specjalny zespół, mający ustalić sprawców wirtualnego zagrożenia. Mam nadzieję, że w chwili, kiedy te słowa pojawią się na stronie Polityka.pl, policjanci i agenci ABW będą już na właściwym tropie. Na razie szukają według ustalonych procedur. Muszą określić źródło, z którego wiadomości rozsyłano: miejsce, serwer, wreszcie konkretny komputer. Wytypować, kim mógł być autor e-maili: terrorystą, frustratem, szaleńcem, dowcipnisiem (chociaż w tej sytuacji trudno mówić o dowcipie, nawet najgłupszym).
W kilku miastach ewakuowano ze szpitali pacjentów – to ewidentne zagrożenie dla ich życia i zdrowia, a to oznacza, że doszło do poważnego przestępstwa. Według kodeksu sprawcy grozi za taki czyn do ośmiu lat więzienia. Akcja sprawdzająca pod kątem pirotechnicznym budynki w wielu polskich miastach i zabezpieczenie obiektów to koszt idący już nie w tysiące, ale miliony złotych. Chociaż bomb nie znaleziono, to zagrożenie, jak zawsze w podobnych przypadkach, należało potraktować z całą powagą.
Internet jest anonimowy, ale nie do końca. Służby specjalne i policja mają swoje metody ustalania źródeł informacji. Można się zżymać, że to element inwigilacji społeczeństwa, ale takie sytuacje jak dzisiejszy rzekomy atak bombowy pokazują, że mający uzasadnienie. Rzecz jasna, pojawią się głosy, że to celowa prowokacja służb, aby uzasadnić szpiegowanie obywateli, ale odradzałbym ten spiskowy sposób myślenia.
Po to powołano siły specjalne i wyposażono je w uprawnienia, aby właśnie w takich przypadkach skutecznie pilnowały bezpieczeństwa. Przechodzą teraz ostry trening w warunkach bojowych. Od tego czy i jak szybko schwytają sprawcę (sprawców) serii wirtualnych zamachów, zależeć będzie ich ocena. Jeżeli zdadzą egzamin, będą pochwały. W przeciwnym razie posypią się głowy. W końcu minister spraw wewnętrznych postawił na szali swój autorytet, zapowiadając, że jego ludzie dopadną winnych. Należy życzyć mu, aby zachował fotel, czyli żeby spełniła się jego obietnica.