Ani Wojciech Olejniczak, który był ministrem rolnictwa z SLD, gdy wchodziliśmy do UE, ani jego następca z PIS, Krzysztof Jurgiel. Mimo, że obaj odpowiadają za niewłaściwe rozdysponowanie wniosków o wsparcie w latach 2004-2006. Jak wynika z doniesień z Brukseli, pieniądze przyznawano nie bardzo przyglądając się komu i na co, łamiąc unijne procedury. Tymczasem w tej sprawie nie są one wyrazem nadmiernej nierzadko unijnej biurokracji, ale wyraźnie określonego celu. Pieniądze, jakie mogą dostawać małe, nietowarowe gospodarstwa rolne nie mają służyć pomocy socjalnej, ale miały pomóc ich właścicielom przejść do grupy, zdolnej utrzymać się z rolnictwa. Z gospodarstw nieefektywnych uczynić dochodowe. Stąd wymogi sporządzania biznesplanów, czyli sposobu zużytkowania przyznanych pieniędzy na realizację tego celu.
Tych wymogów kolejni ministrowie rolnictwa nie przestrzegali. Także następcy Olejniczaka i Jurgiela, czyli Marek Sawicki i obecnie Stanisław Kalemba z PSL, którzy zaniedbań poprzedników nie skorygowali. Wszyscy oni kierują się bowiem tą samą zasadą – wyrwać dla swoich wyborców z Brukseli jak najwięcej pieniędzy. Bez określania warunków, na co powinny zostać wydane. I bez wyznaczania celów, jakie powinno się dzięki nim osiągnąć. To dlatego, mimo 30 mld euro, które przez ostanie 9 lat popłynęło na polską wieś, postępów w unowocześnianiu naszego rolnictwa nie widać. Są nawet symptomy, każące uznać iż dystans między Polską a krajami „starej” Unii się powiększa.
To nie pierwsza kara za złe wykorzystywanie środków w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. W tym roku KE odebrała nam już 34,4 mln euro za błędy przy przyznawaniu rent rolniczych. Politycy zarówno SLD, jak i PiS oraz PO i PSL skwapliwie zgadzają się, że teraz trzeba „zrobić wszystko”, żeby zmniejszyć nałożoną na nas karę prawie 80 mln euro, odwołując się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Zamiast zgłębić i usunąć przyczyny błędów, którym nie da się zaprzeczyć, usiłują tłumaczyć rygoryzm Komisji deficytem w unijnym budżecie. Jeśli tylko takie wnioski wyciągniemy, trzeba się będzie liczyć z kolejnymi karami. O wiele bardziej dotkliwymi.