Kraj

Trzy lata za brata

Katastrofa smoleńska zdewastowała polską politykę

Nie ma wspólnego stołu do rozmowy, jest ulica i są słowa prezesa oraz wszystkich, którzy dodają swoje, uzupełniające i rozwijające. Nie ma wspólnego stołu do rozmowy, jest ulica i są słowa prezesa oraz wszystkich, którzy dodają swoje, uzupełniające i rozwijające. Andrzej Iwańczuk / Reporter
Przez ponad 20 lat swego istnienia III RP przeżyła kilka przełomowych dla społecznej mentalności momentów, ale najważniejszym była tragedia pod Smoleńskiem. Polska polityka jest 97 ofiarą tej katastrofy.
Katastrofa smoleńska w optyce PiS to swoiste kontinuum. To mógł być zamach. Lub prawie zamach, czyli zbrodnicze zaniedbania.Serge Serebro, Vitebsk Popular News/Wikipedia Katastrofa smoleńska w optyce PiS to swoiste kontinuum. To mógł być zamach. Lub prawie zamach, czyli zbrodnicze zaniedbania.

Nie chodzi o niekwestionowany rozmiar smoleńskiej tragedii, ale o jej dalekosiężne skutki. O to, że podzieliła Polskę głęboko i zdaje się na kilka pokoleń, że zdewastowała jakiekolwiek nadzieje na zbudowanie integralnej wspólnoty demokratycznej, opartej na aprobowaniu i przyjmowaniu do wiadomości zarówno różnic i odmienności, jak i reguł gry oraz rywalizacji. Polska weszła w stan swoistej wojny domowej, nieprzypominającej w swojej skali i temperaturze wcześniejszych, w tym także tej bezpośrednio poprzedzającej, sygnowanej wyborami w 2005 i 2007 r.

Nie brakuje opinii, że konflikt smoleński wpisuje się w stary podział polskiej kultury i mentalności. A w niej od kilku setek lat zawsze można było wyróżnić kod romantyczny i oświeceniowo-pozytywistyczny, postawy buntu i niezgody obok ugodowych i ostrożnych. Dzisiejsze podziały mają więc niby odtwarzać te dawne myśli, miłości i idiosynkrazje, są niejako naturalnym dla polskiej historii rozdaniem dwóch głównych ról, które obydwie są narodowi potrzebne do przetrwania.

Oczywiście nie da się wykluczyć, że stare duchy nadal żyją prawem rozpędu w Polsce współczesnej, ba, nawet mają się bardzo dobrze. Zwłaszcza jeśli wsłuchać się w głosy dobiegające z obozu – jak się lubi przedstawiać – powstańczo-romantycznego, w pieśni, wiersze i zawołania dzisiejszych „romantyków”, w modlitwy i groźne słowa bitnych katolików, w kazania ojca Rydzyka i innych hierarchów, w hasła młodych narodowców.

I przede wszystkim w słowa Jarosława Kaczyńskiego, który świadomie pobudził te zastane duchy i odnowił stare podziały historyczne oraz ubrał je w nowe szaty. Trafił zatem w jakąś potrzebę polskiej zbiorowej psychiki. To dalszy ciąg wydajnej strategii PiS, umacniającej przekonanie o ukrzywdzeniu Polaków, jednostek i narodu.

Polityka 15.2013 (2903) z dnia 09.04.2013; Temat tygodnia; s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "Trzy lata za brata"
Reklama