Powołanie takiego zespołu zapowiadano już kilka miesięcy temu i z reguły Maciej Lasek pozostawał sam na placu boju. Dlaczego trzeba było czekać aż tak długo z ostateczną decyzją (o ile to już jest ostateczna decyzja), nikt nie potrafi wyjaśnić.
Wydaje się, że dziś klucz nie leży już w zespole Macieja Laska, ale w prokuraturze prowadzącej przedłużane z roku na rok śledztwo. Kiedyś jednak to śledztwo będzie musiało się skończyć, najpewniej umorzeniem, tak jak większość tego typu śledztw, kiedy to organizatorzy wyjazdu i załoga samolotu nie żyją. Do takiej decyzji trzeba jednak w Polsce bardzo dużo odwagi. Lepiej więc zarządzać kolejne badania, podsycając tym samym „wątpliwości”, których w istocie nie ma, niż podejmować decyzje, które przez główną partię opozycyjną i znaczną część opinii publicznej zostaną uznane za narodową zdradę.
To jest scenariusz nieuchronny w warunkach tak ostrego konfliktu, ale niezależna prokuratura, o ile chce budować niezależność, a nie pokazywać koniunkturalną chwiejność, powinna podejmować ostateczne decyzje. Dotychczas w sprawie smoleńskiej właściwie tylko środowisko pilotów i ludzi badających katastrofy zachowuje się jednoznacznie i odważnie, nie bacząc na społeczne i polityczne klimaty. Dziś w modzie jest okazywanie zagubienia lub zwyczajny polityczny koniunkturalizm. Na pytanie – zamach czy katastrofa? – odpowiedź: nie wiem, pada nawet z ust tych, którzy doskonale wiedzą. Czy na wszelki wypadek czekają na te 58 proc. Kaczyńskiego w następnych wyborach?