Wówczas odezwało się wiele głosów, że to obraz nieprawdziwy, że dobre, profesjonalne agencje działają inaczej. Pewnie tak, ale niestety nie tylko takie funkcjonują na rynku. Akt oskarżenia, przeciwko osobom stręczącym polskie modelki za granicę, pokazuje, że jest gorzej, niż mogło się wydawać.
A nie chodzi tu o świat marginesu, ale celebryckich elit. Wśród oskarżonych są m. in. córka i żona znanego muzyka rockowego. Werbowane przez agencje modelki były przekwalifikowane na luksusowe prostytutki. Wywożono je do zagranicznych kurortów na zamówienie bogatych klientów. W ciągu dwóch lat wysłano ich tam ponad 100. Były stręczone także w Polsce: politykom, biznesmenom, artystom. Ludziom znanym z pierwszych stron gazet.
„Same chciały” – tak tłumaczą się oskarżone. Przy czym z zeznań młodych dziewczyn wynika, że nie bardzo wiedziały po co konkretnie wyjeżdżają. Słowo „seks” nie padało podczas rozmów. W ich opowieściach uderzające jest to, jak płynna granica dzieli hostessę od luksusowej prostytutki. W wypowiedziach, części przynajmniej, ich polskich klientów, poraża z kolei brak wstydu, zażenowania. Jeden z nich wręcz zawyża liczbę kobiet, z którymi miał uprawiać seks. I to jest chyba sedno sprawy.
Kobieta postrzegana jest jako towar, który można sprzedać, kupić, wynająć. Ot, jeszcze jedno luksusowe dobro, wymieniane jednym tchem obok szybkich aut, jachtów i ekskluzywnych zegarków. Dopóki to się nie zmieni, młode dziewczyny będą „same chciały”.