Grzegorz D., ps. Criters, z Bielska-Białej przed laty poznał w więzieniu Piotra B., ps. Łapa (lub Szeryf). Już na wolności Łapa okazał się biznesmenem z rozmachem, prowadził kilka firm: handel nieruchomościami, budownictwo, restaurowanie zabytków. Criters po wyjściu zza krat poprosił go o pomoc i ją dostał, zaczął pracować dla Łapy. Kiedyś był zwykłym złodziejem samochodowym, teraz założył firmę budowlaną. Budować firma nie musiała – jej rolą było wystawianie faktur za niewykonane usługi. Wokół Łapy takich firm słupów było więcej. Wyłudzano zwrot podatków i kredyty.
Sam Łapa władał wtedy pałacykiem pod Warszawą. Jego żona stała na czele fundacji zajmującej się pozyskiwaniem środków na renowację zabytkowych dworków. Pieniądze zdobywano, ale dworki (pod Warszawą, Krakowem i Lublinem) świetności nie odzyskiwały. Łapę obsługiwały najlepsze kancelarie adwokackie ze stolicy, bywał na salonach. Bawił się w najlepsze, chociaż w tym samym czasie ścigano go listami gończymi. Mówi się: szara strefa; w jego przypadku strefa była jak najbardziej kolorowa.
Łańcuch wiary publicznej
Wkrótce Criters dostał nowe zadanie do wykonania. Jeździł do Krakowa, spacerował, fotografował stare kamienice, rozmawiał z lokatorami. Przypominał turystę podziwiającego zabytki. Szef polecił mu, aby omijał domy, w których mieściły się kancelarie prawne – kłopotów lepiej unikać. Łapa dokonywał później wyboru obiektów wartych grzechu, a wtedy Criters zamawiał wypisy z ksiąg wieczystych. Płacił urzędnikowi z odpowiedniego wydziału sądowego, a ten obsługiwał go w ekspresowym tempie.
W księgach widniały nazwiska przedwojennych właścicieli, przeważnie obywateli polskich pochodzenia żydowskiego. Podczas wojny przepadli bez śladu. Niektórzy zginęli, inni wyjechali z Polski i już nigdy tu nie powrócili. Łapę interesowały wyłącznie osierocone kamienice, o które nikt się nie upominał.
Criters sam uczestniczył przynajmniej w sześciu wyłudzeniach kamienic, ale dostarczył Łapie kilkadziesiąt wypisów z ksiąg. Ten miał poza Critersem kilku innych naganiaczy, wyposażał ich w fałszywe paszporty konsularne (wydane w Hamburgu). Dzięki tym dokumentom matka jednego ze znajomych Critersa wcielała się w nieżyjące od lat właścicielki, figurujące w krakowskich księgach wieczystych. Obwieszona złotem, odpowiednio ucharakteryzowana, w futrzanej czapie zjawiała się w kancelariach notarialnych w Trzebiatowie i Koszalinie (im dalej od Krakowa, tym lepiej) i udzielała pełnomocnictw do sprzedaży kamienic koledze Critersa, Marcinowi W., a ten u notariusza w podwarszawskiej Magdalence zawierał umowę sprzedaży z Markiem S., kolejnym oczkiem w wyłudzeniowym w łańcuchu.
Criters uwiarygodniał dokumenty, uzyskując z pomocą pracownicy krakowskiego sądu podpisy od dwóch sędzi, i natychmiast wprowadzał do ksiąg wieczystych odpowiednie wpisy o zmianie właściciela. W gruncie rzeczy właściciel był tymczasowy, typowy słup, bo błyskawicznie kamienicę sprzedawał, a nabywcą finalnym – zawsze po okazyjnej cenie – stawał się Mariusz K., posiadacz m.in. komisu samochodowego, kolega Łapy.
Mariuszowi K. już kamienicy nie można było odebrać – kupił ją przecież z drugiej ręki, na jego rzecz przemawiała tzw. rękojmia wiary publicznej ksiąg wieczystych. Nie znał, przynajmniej oficjalnie, prawdziwej historii nabywanych nieruchomości, płacił tyle, ile żądał sprzedający, działał w dobrej woli. Łapa zamówił w jednej z warszawskich kancelarii prawnych ekspertyzę dotyczącą stosowania w praktyce rękojmi wiary ksiąg wieczystych. On i Mariusz K. korzystali z niej obficie.
Nikoś, Gwatemala i adwokaci
Criters status świadka koronnego uzyskał na wniosek Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie w 2003 r. W tym czasie w sądach toczyły się już dwie sprawy karne dotyczące wyłudzania kamienic. W jednej Criters był głównym oskarżonym, w drugiej obwiniano go jedynie o podrobienie podpisu. Fakt, że został koronnym, dla toczących się postępowań sądowych nie miał znaczenia. Można powiedzieć, że wpadł w niezwykłą dwoistość. Siedział na ławie oskarżonych i był piętnowany przez prokurator rejonową jako przestępca bez skrupułów, a równolegle prokuratorom z jednostki apelacyjnej ujawniał sposoby działania grupy kierowanej przez Łapę przy oszustwach finansowych, przy okazji obszernie zeznając o kradzieżach krakowskich kamienic.
Prokuratorzy (później także sądy) uznali zeznania Critersa za wiarygodne i poparte innymi dowodami, tym bardziej że Łapa był postacią z bogatą kartoteką. W połowie lat 90. skazano go za udział w wyłudzeniu z BGŻ 280 mld starych zł, ale wyroku siedmiu lat nie odsiedział, wyszedł po 15 miesiącach ze względu na stan zdrowia. Przyjaźnił się ze słynnym Nikosiem, gangsterskim bossem z Trójmiasta. Nikoś skontaktował go z Jerzym P., fałszerzem dokumentów, od którego Criters, za pieniądze Łapy, kupował lewe paszporty i dowody osobiste.
Łapa miał też inne źródła zaopatrzenia – dysponował podpisanymi in blanco paszportami konsularnymi z polskiego konsulatu w Hamburgu oraz czystymi (wystarczyło wkleić zdjęcie i wpisać dane) paszportami gwatemalskimi. Oprócz polskiego legitymował się też obywatelstwem Gwatemali; jak to sobie załatwił, nie wiadomo. Na początku lat 90. przejął prywatyzowane zakłady Unitra Eltron.
Jego ówczesny znajomy Ryszard Bogucki (skazany za zabójstwo gangstera Pershinga i oskarżony o udział w zabójstwie gen. Marka Papały – do obu zbrodni nigdy się nie przyznał) tak podczas widzenia w katowickim areszcie śledczym opisywał nam intencje Łapy: – Unitra była łakomym kąskiem, bo w skład jej majątku wchodziły cenne nieruchomości. Firma do tej pory istnieje, mam w niej udziały. Piotr B. nie zamierzał kontynuować produkcji elektroniki, chciał przejąć majątek trwały w postaci szeregu nieruchomości położonych w kluczowych miejscach wszystkich centralnych miast w Polsce. To było ponad 60 nieruchomości, potężne budynki, po 10 tys. m kw. powierzchni użytkowej.
Bogucki twierdził w śledztwie, jakie toczyło się przeciwko niemu, że Łapa przy pomocy adwokatów (wymieniał ich nazwiska) skutecznie przeprowadził intrygę mającą na celu zdobycie fałszywych zeznań obciążających Boguckiego w sprawach Pershinga i Marka Papały. W ten sposób chciał się pozbyć byłego wspólnika w interesach.
Upadek na cztery łapy
Criters nigdy nie rozmawiał z Ryszardem Boguckim, ale opisuje intrygi swojego byłego szefa podobnie. – Kiedy siedziałem w areszcie, do sprawy kamienic wynajął mi krakowską adwokatkę, która przekazała mi jego polecenie, abym obciążał niejakiego Waldemara J. To znaczy miałem w zeznaniach wstawiać go zawsze w miejsce Łapy, zrobić z niego szefa gangu. Nie znałem tego Waldemara, dowiedziałem się potem, że był kolegą Łapy, który uciekł z więzienia i ukrywał się gdzieś za granicą.
Na swoim procesie Criters obciążał więc Waldemara J. ile wlezie, w nagrodę został zwolniony z aresztu. Łapa mógł się czuć bezpiecznie. – Wierzyłem wtedy jego zapewnieniom, że mnie z tego wyciągnie – mówi Criters. Ale Łapa obietnicy nie spełnił. Można podejrzewać, że jedną z pobudek, dla których Criters został świadkiem koronnym, była chęć zemsty na nielojalnym szefie.
Pod koniec procesu – był już świadkiem koronnym – ujawnił prawdziwą rolę Łapy, ale sąd nie dał mu wiary, uznając, że to linia obrony. Został skazany na 6 lat więzienia. Te same wyjaśnienia złożył przed innym składem sędziowskim, w procesie, w którym odpowiadał za sfałszowanie podpisu (dzięki czemu wyłudzono kamienicę). Tym razem sąd mu uwierzył i wymierzył łagodną karę: rok więzienia w zawieszeniu. Wykonanie odbycia kary 6 lat wstrzymano, bo Criters był potrzebny jako świadek koronny zeznający przeciwko Łapie i innym.
Tak naprawdę jednak jego rola została zmarginalizowana, bo ta sama prokuratura, która nadała mu status specjalny, dogadała się z większością członków grupy Łapy. Zawarto z nimi układ, przestępcy przyznali się do zarzutów i dobrowolnie poddali karze. Dostali niskie wyroki w zawieszeniu. Piotra B. potraktowano najsurowiej, ale i tak – zgodnie z noszonym pseudonimem – spadł na cztery łapy. Dostał 5 lat więzienia w zawieszeniu na 10 lat i 720 tys. zł grzywny. Na interesie z kamienicami zarobił na czysto wiele milionów złotych. Ile dokładnie, nie wiadomo, bo prokuratura tego wątku do końca nie zbadała.
Ofiara krakowskich kamienic
Po aferze z kradzieżami przedwojennych domów opadł już kurz. Nie postawiono zarzutów Mariuszowi K., który rzekomo w dobrej wierze kupował kamienice. Nie ponieśli odpowiedzialności urzędnicy sądowi załatwiający za pieniądze wypisy i wpisy do ksiąg wieczystych. Nie zbadano wątku udziału w procederze dwóch sędzi, pomagających w szybkim załatwianiu spraw związanych z przejęciami kamienic. Nie ukarano notariuszy (poza bodajże jednym pechowcem), którzy podejrzanie łatwo dawali się nabierać oszustom. Nie objęto śledztwem adwokatów, w tym pani mecenas, która – według Critersa – skutecznie namawiała go do fałszywego obciążania niewinnego człowieka.
Organizator wyłudzania kamienic, Łapa, wykpił się wyjątkowo tanio. Criters twierdził też, że Łapa zlecił mu zabójstwo prywatnego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego i uprowadzenie Ryszarda Boguckiego. Za zlecenie zabójstwa grozi kara nawet dożywotniego więzienia, ale tego wątku prokuratura nie była w stanie pociągnąć, bo poza zeznaniami Critersa nie znalazła innych dowodów.
Ostatnio Łapa znów zainteresował śledczych, tym razem z Łodzi. Jest podejrzany w jednym z wątków sprawy producenta filmowego Lwa R. Zarzuca mu się korzystanie z fałszywej dokumentacji medycznej, aby dzięki temu unikać odpowiedzialności karnej. Został przesłuchany i usłyszał zarzuty, ale krótko potem zniknął wraz z żoną z miejsca zamieszkania. Oficjalnie zgłoszono nawet jego zaginięcie.
Jedynym surowo ukaranym okazał się świadek koronny. Obiecywano mu, że skorzysta z art. 60 par. 3 (nadzwyczajne złagodzenie kary), ale sąd nie udzielił mu tego przywileju. Po uprawomocnieniu się wyroku, w lipcu 2011 r. prokuratura bez skutku próbowała ratować sytuację, składając na ręce prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta prośbę o wszczęcie postępowania ułaskawieniowego, co – jak mówi rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie Piotr Kosmaty – było działaniem o charakterze bezprecedensowym w skali kraju. Rzecznik zapewnia, że prokuratura ponowi wniosek o wszczęcie procedury ułaskawienia.
Criters zakończył już udział w programie świadka koronnego. Siedzi w więzieniu (zostało mu jeszcze ponad 4 lata) i zastanawia się, jakie licho podkusiło go, aby zostać koronnym. Boi się zemsty Łapy, bo wie, że to człowiek bezwzględny. Zeznał wszystko, co wiedział, obciążył wielu przestępców, a teraz pod celą czuje się bezbronny jak dziecko.