Kraj

Czego nas uczy Pasikowski

„Pokłosie” rozlicza historię Polaków i Żydów

Ten film powinien poruszać nie tylko w kinie, ale przede wszystkim poza nim. Trzeba wreszcie do końca odkryć prawdę o tym, co przeszli Żydzi - obywatele Rzeczpospolitej - w swojej ojczyźnie podczas ostatniej wojny.

Właśnie – Żydzi, obywatele Rzeczpospolitej, a nie Izraela, którego wówczas nie było na mapie świata. Albo: Polacy narodowości żydowskiej, od wielu wieków zakorzenieni w pejzażu polskich wsi i miasteczek. To tak dla przypomnienia i z obowiązku nazwania rzeczy po imieniu.

Zniknęli z tego pejzażu zaledwie w ciągu kilku lat wojennej hekatomby. W większości zamordowani przez Niemców. Czasem przez Polaków. Mimo wielu publikacji, z książkami Tomasza Grossa na czele, często o tym zapominamy, nie chcemy pamiętać, albo wyparcie zastępujemy zafałszowywaniem rzeczywistości.

Niech każdy z nas, kto pochodzi z małych miasteczek, zapyta bliskich, co się działo z Żydami podczas wojny. Jeśli dobrze popyta usłyszy, że nie zawsze zło miało hitlerowskie oblicze, że niekiedy dokonywało się polskimi rękami, które – jak na przykład usłyszałem niedawno od bliskiej osoby - wrzucały granaty do leśnych ziemianek, zamieszkanych przez ukrywających się Żydów. I to na dzień, dwa przed wkroczeniem Armii Czerwonej.

Nie chcemy pamiętać, ilu z nas mieszka w pożydowskich domach, przejętych jeszcze podczas wojny, gdy ich właścicielom w szczególnie ohydny sposób odbierano życie. Kłamstwa, zapomnienie i fałsz wciąż przeszkadzają nam rozliczyć się ze złą przeszłością. Rodzą agresję i chęć zamknięcia ust każdemu, kto próbuje naruszyć tabu.

O tym jest ten film, który właśnie wszedł na ekrany. Bardzo dobrze, że powstał. Chwała za to reżyserowi i scenarzyście Władysławowi Pasikowskiemu, chwała producentowi Dariuszowi Jabłońskiemu, który przez lata walczył o pieniądze na produkcję. Na marginesie – fakt, że przez większość tego czasu Państwowy Instytut Sztuki Filmowej nie mógł znaleźć funduszy na wsparcie „Pokłosia” bardzo źle świadczy o tej instytucji. Jeśli nie ma pieniędzy na tak ważne filmy, to po co jest PISF? Co w tej sprawie ma do powiedzenia jego szefowa Agnieszka Odorowicz, właśnie teraz, gdy „Pokłosie” weszło na ekrany? Czy pieniądze znalazły się tylko dlatego, że do produkcji dołożyli się wcześniej Holendrzy, Słowacy i Rosjanie i gdyby PISF na nią poskąpił, wstyd byłby na całą Europę?

Ten film powinien poruszyć sumienia tych, którzy próbują zakłamywać historię mówiąc, że mordowanie Żydów i grabienie ich majątków polskimi rękami nie miało miejsca. Powinien poruszyć Instytut Pamięci Narodowej, by szybciej i bardziej zdecydowanie pokazywał fakty na ten temat, publikując dane o skali procederu, sprawcach i zapomnianych miejscach pochówków. Informacje o tych wydarzeniach powinny pojawić się na lekcjach historii.

Powinien wreszcie poruszyć polityków i hierarchów Kościoła katolickiego, by – gdy poznamy już pełną prawdę – dokonali aktu symbolicznego wyznania pełni win i pojednania z narodem żydowskim.

Powinno stanowić to punkt honoru szczególnie dla tych, którzy na co dzień tak chętnie odwołują się do Jezusa i jego Matki. Jeśli mają jakiekolwiek opory, niech przypomną sobie słowa: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” i Wszystko,co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszychmnieście uczynili”.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną