Janusz Piechociński wierzy, że wygra z Waldemarem Pawlakiem. Na razie zbiera siły i sojuszników. Twierdzi, że głosy delegatów – których ponad tysiąc przyjedzie 17 listopada do hali BGŻ Arena w Pruszkowie – ma policzone i wychodzi mu, że zgromadził ich ponad połowę, może nawet pod 60 proc. Ale doświadczeni w niejednych wyborczych zmaganiach ludowcy mówią, że Piechociński bardziej się podoba, ale Pawlak go prześcignie. Od dawna mówiło się, że jeśli obecny wicepremier dotrwa na swym stanowisku rządowym do kongresu, ma wygraną w kieszeni. Dotrwał. Ale jeżeli wygra niewielką przewagą, o tym, czy przetrwa kadencję, może decydować już niedługo Rada Naczelna.
Przez wiele miesięcy wszystkie spekulacje odnosiły się do tego, czy przeciw Pawlakowi wystartuje minister rolnictwa Marek Sawicki. To jeden z tych, o których premier mawiał – od ministrów oczekuję, żeby rozwiązywali problemy, a nie je stwarzali. Sawicki ich nie przysparzał, nawet w ostrym koalicyjnym sporze o wiek emerytalny nie stroił min. Jednak po pojawieniu się „taśm Serafina” stał się źródłem kłopotów. Afera wprawdzie się rozmyła, ale Sawicki stracił posadę, która dawała mu wpływy.
Dymisja Sawickiego stworzyła Pawlakowi okazję, aby nie tylko zaskoczyć premiera nowym kandydatem – w czasie, kiedy Tusk szykował się do osobistego kierowania resortem rolnictwa – ale także by zapewnić sobie lepsze szanse przy wyborze na prezesa PSL. Stanisław Kalemba został ministrem przede wszystkim dlatego, że miał gwarantować Pawlakowi głosy Wielkopolski na kongresie. Co do tego w PSL nikt nie ma wątpliwości. Lepszy minister został zastąpiony gorszym, ale dla prezesa bardziej użytecznym.