To niezwykłe wydarzenie. NSA, prawomocnym wyrokiem, przyznał rację fundacji ePaństwo, która nie mogła uzyskać od Sądu Najwyższego odpowiedzi na kilka kłopotliwych pytań: dlaczego np. SN w swych orzeczeniach odsyła do komercyjnego programu LEX, a nie do publicznych i bezpłatnych repozytoriów informacji prawnych? Fundacja poprosiła także Sąd Najwyższy, by udostępnił treść umów, jakie zawarł z kilkoma przedsiębiorstwami komercyjnymi na wydawanie takich publikacji seryjnych, jak Studia i Analizy Sądu Najwyższego czy Orzecznictwo Sądu Najwyższego.
W odpowiedzi I prezes Sądu Najwyższego za każdym razem odmawiał „wszczęcia postępowania w sprawie udostępnienia powyższych informacji”, uznając, że nie powinien dzielić się z obywatelami informacjami o tym, jak dysponuje zarówno swoimi (publicznymi z definicji) środkami, jak i efektami pracy. Sąd Administracyjny uznał inaczej, co cieszy i martwi zarazem.
Kierowana przez Daniela Macyszyna Fundacja ePaństwo to niewielka organizacja o dużych ambicjach. Próbuje ułatwiać obywatelom dostęp do informacji publicznej, uznając go za najważniejszy mechanizm demokratycznej kontroli władzy. W tym celu prowadzi np. serwis Sejmometr.pl monitorujący pracę parlamentu. Na podobnej zasadzie chciała także udostępniać orzecznictwo Sądu Najwyższego, uznając, że wyroki wydawane w imieniu Rzeczpospolitej na pewno nie są informacją prywatną. Tak jak nie są nią stanowiska, dokumenty, ekspertyzy zamawiane i przygotowywane przez organy administracji publicznej.
Niestety, administracja z nazwy publiczna ciągle robi wszystko, by swoich zasobów informacyjnych strzec jak niepodległości (choć nie uzasadnia tego żadna wyższa racja). To jeszcze da się wytłumaczyć. Psychologicznie. Trudniej wytłumaczyć sytuację, gdy nagle jako pośrednik między publiczny z definicji zasób a opinię publiczną wkracza komercyjne przedsiębiorstwo.
Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego cieszy, bo dowodzi, że Polska jest państwem prawa, gdzie słuszne roszczenia obywatelskie, nawet jeśli wyrażane są przez niewielką, choć zdeterminowaną organizację, znajdują prawną ochronę. Martwi, że do porządku trzeba było przywołać organ Sądu Najwyższego – przecież to on ma gwarantować, że zasada praworządności nie stanie się pustą literą. W sumie bilans jest jednak pozytywny – postanowienie Naczelnego Sądu Administracyjnego ogranicza samowolę władzy publicznej i przesuwa równowagę w stronę obywateli.