Kontekstem dla nagród i odznaczeń stał się masowy protest ludzi teatru przeciw komercjalizacji całego sektora i eksterminacji teatru artystycznego. List zatytułowany „Teatr nie jest produktem, widz nie jest klientem” podpisało już ponad półtora tysiąca profesjonalistów i widzów, a na zorganizowanej wczoraj konferencji prasowej protest poparli twórcy z wszystkich obozów estetycznych i ideowych polskiego teatru.
Zaczęło się od samowoli wicemarszałka dolnośląskiego Rafała Mołonia z SLD, który poprzez media poinformował dyrektorów Teatru Polskiego we Wrocławiu, Opery Wrocławskiej i Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy – jednych najważniejszych i najczęściej nagradzanych scen w kraju – o zmianie statutów instytucji.
Na ich czele od nowego roku stanąć mieliby menedżerowie, zaś wyłonieni w drodze konkursu artyści zostaliby ich zastępcami. Burza nieprzychylnych komentarzy skłoniła wicemarszałka do złagodzenia stanowiska – obiecał konsultacje z dyrektorami. Jednak poczucie pogardy władzy dla twórców pozostało. Podobna atmosfera od lat panuje w Warszawie, gdzie kierujące 19 scenami Biuro Kultury powołuje i odwołuje dyrektorów teatrów wedle własnego widzimisię, bez organizowania konkursów i bez konsultacji ze środowiskiem.
We wrześniu kończy się kadencja dyrektora Teatru Dramatycznego, a miasto dotąd nie poinformowało, kto miałby zająć jego miejsce. Tymczasem 27 marca to tradycyjnie ostatni dzień tzw. teatralnego okienka transferowego – miesięcznego okresu, w którym aktorzy mogą prowadzić rozmowy z dyrektorami teatrów o zmianie pracodawcy i planować swoją przyszłość.
Wciąż bezdomny jest Nowy Teatr Krzysztofa Warlikowskiego, za chwilę w takiej samej sytuacji może się znaleźć druga najważniejsza scena stolicy – TR Warszawa.
Wszystkie sceny dotknęły też cięcia budżetowe – w tym roku o kolejne 20 proc., przez co większość teatrów z dotacji jest w stanie opłacić tylko koszty stałe – wciąż rosnące opłaty za ogrzewanie, czynsz, koszty pracy. Na produkcję premier i granie spektakli zarabiają wynajmując scenę na rozmaite eventy i produkując komercyjne wyroby teatropodobne: farsy i komedie z gwiazdami seriali w obsadzie. W tym samym czasie budżet na promocję Warszawy wzrósł niemal dwukrotnie – z 35 mln do 60 mln. Najwyraźniej według urzędników kultura nie promuje miasta, tylko tania, masowa rozrywka. Jeśli protest ludzi teatru nie odbije się szerokim echem, wkrótce wszyscy zabawimy się na śmierć.