Polak śmierdzi i szeleści
Polak śmierdzi i szeleści. Nie jest w Holandii mile widziany
Strona meldpuntmiddenenoosteuropeanen.nl zaprasza. Na rozgrzewkę można przeczytać urywki z prasy o zalewie taniej siły roboczej z Polski. Następnie odpowiedzieć na pytanie: Czy życie twoje jest trudniejsze z powodu Polaka? Potem następują pytania szczegółowe: A. Czy Polak uporczywie zajmuje miejsce parkingowe? B. Czy jest źródłem hałasu? C. Czy widujesz go pijanego? D. Czy może niszczy on otoczenie obsikując lub demolując obiekty publiczne? Obowiązkowa jest odpowiedź Tak lub Nie po każdym pytaniu. Nieobowiązkowo można jeszcze opisać dodatkową przykrość. Po wypełnieniu ankietę należy wysłać i czekać na ogólnokrajowy raport, który Partia na rzecz Wolności obiecuje ujawnić wiosną. Można pozostać donosicielem anonimowym. Wystarczy podać adres e-mailowy, by otrzymać potwierdzenie złożonego meldunku.
Dokładniejsze opisy polskiej szkodliwości znajdują się na forach internetowych pod artykułami o aktywności Geerta Wildersa, szefa Partii na rzecz Wolności (PVV) lub o wypadkach samochodowych spowodowanych przez zagranicznych kierowców. Tak więc Ronald z Nijmegen pisze, że jest ciężko pracującym Holendrem, który nie może zaparkować pod swoim domem, ponieważ od miesiąca staje tam śmierdzący polski autobus, z którego co rano wysypują się podludzie, którzy „nawet za 10 tys. lat nie będą wystarczająco cywilizowani, by znaleźć się w cieniu mojego narodu”. Helga z Amsterdamu nie może się nadziwić, że można być tak nieokrzesanym, by na rowerze udać się na autostradę, choć ten kraj nie narzeka na brak ścieżek. Jeśli Polak wsiada do samochodu, dodaje Pan H., nie ma siły, by przestrzegał przepisów. Gdy dostanie mandat, pokazuje środkowy palec i zdaje się mówić w szeleszczącym języku: najpierw napisz prawidłowo moje nazwisko, a potem znajdź mnie w Polsce, frajerze. Pana H.