Mają one źródła w globalnej, cywilizacyjnej rewolucji technologicznej, której na imię Internet, a która wystawia na ciężki egzamin dotychczasowe tradycyjne sposoby komunikowania społecznego. To nie tylko prasa pisana, także dotychczasowe stacje telewizyjne (może nie radio, które się jakoś jeszcze broni) stają przed dramatycznym wyzwaniem, jak się dostosować do nowych wyzwań i czy w ogóle jest to możliwe.
Pytania te będą tym bardziej dramatyczne, im ciężej kryzys będzie godził w media w sensie czysto ekonomicznym. Dochody z reklam spadają w tempie przyspieszonym, odbiorcy gdzieś znikają, kasa coraz bardziej się kurczy. Wielcy nadawcy telewizyjni w Polsce bądź szukają jakichś nowych pól rozwoju poprzez ucieczkę ze starych (Polsat), bądź przebudowują strukturę swojej własności (TVN), bądź w ogóle szukają jakichś rozpaczliwych sposobów przetrwania na rynku (telewizja publiczna).
Tradycyjna prasa właściwie wszędzie, we wszystkich wydawnictwach i redakcjach, także przechodzi przez program przymusowego oszczędzania, który jak na razie polega przede wszystkim na cięciu kosztów, obniżkach płac, zwalnianiu, często grupowym, na głębokich restrukturyzacjach. Nie jest dobrze i zapewne będzie jeszcze gorzej. Jest też tak, że prasa zawsze najszybciej odczuwa koszty kryzysu, jest niezwykle czułym barometrem rynku; najwolniej też wychodzi z kryzysu.
Pod tym ciężarem może w nadchodzącym roku mniej ważne będą podziały ideologiczne i polityczne polskich mediów, które naznaczyły je w poprzednich sezonach. One oczywiście nie zanikną, będą miały swoje nowe odsłony i pola bitew, ale to będzie trochę gra znaczonymi kartami, niczego szczególnie nowego nie należy się tu spodziewać. Z góry wiadomo, co i kto napisze, co powie w 2012 r. Artykuły i polemiki do nich można pisać już dzisiaj. Na cały rok.